Witam Cię miły gościu.

Zaglądasz do mnie, jakże mi miło.
Zostaw komentarz, swój link, żebym mogła Cię odwiedzić, jeśli mnie zaprosisz.

Jeśli przemkniesz bez śladu, może nie będę płakać ale będzie mi smutno.


Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 26 września 2010

Stara miłość nie rdzewieje ??? ( 33 )

Nie spałam najlepiej. Budziłam się co chwilę, wstawałam, wychodziłam do kuchni i wracałam do łóżka ale o spaniu nie było mowy. Parę razy zdrzemnęłam się trochę dłużej ale trudno to nazwać spaniem. O świcie, kiedy siedziałam w kuchni przy kawie, usłyszałam skrzypnięcie drzwi od werandy, a potem od pokoju córki. Zastanawiałam się kto do kogo, czy Natale zszedł do córki czy córka wróciła od niego z góry. W pierwszej chwili miałam zamiar pójść i sprawdzić ale po zastanowieniu się zrezygnowałam. Pójdę i co powiem, pomyślałam. Jeśli Natale będzie u niej, to co, mam go wygonić? To byłoby idiotyczne. Córka ma dwadzieścia cztery lata, więc cóż ja mam do tego z kim sypia, tym bardziej, że sama mam w domu swojego mężczyznę. Głupia i niezręczna sytuacja dlatego wolałam się nie wtrącać. Najwyżej porozmawiam z nią na osobności. Jeśli są już parą, to przecież na pewno spali ze sobą i chyba się zabezpieczają, więc o co mam się martwić.
Wprawdzie miałam zaufanie do córki, bo była dziewczyną ułożoną, nie zmanierowaną i bardzo rozsądną ale wiadomo to co za człowiek z tego Natale. Znają się kilka miesięcy, wcześniej o nim nic nie mówiła, więc sama nie wiedziałam co myśleć. Planują oświadczyny, jak mówiła córka, a ja nie spodziewałam się tak szybko zięcia i do tego obcokrajowca.
Dopiłam kawę i wróciłam do pokoju. Żal mi się zrobiło Kuby, bo spał w fotelu poskręcany jak precel. Obudziłam go i chciałam żeby się przeniósł na łóżko ale on się tylko przekręcił na drugi bok i dalej spał. - Jak sobie chcesz - burknęłam i położyłam się. Nie byłam zadowolona, ba, byłam zła i poddenerwowana. Kuba nie w humorze, ja w głupiej i niezręcznej sytuacji, córka od pierwszego wejrzenia nie zaakceptowała Kuby. Nie wesoło zapowiadał się dzień. Nie sprawdziło się to co sobie często wyobrażałam. Miało być inaczej. Planowałam, że córka i Kuba polubią się, że będzie miło i rodzinnie, a tu na całej linii klapa. I do tego jeszcze ten Włoch. Może gdyby nie było Natale inaczej wypadłoby zapoznanie Kuby i córki. Chyba byłam zmęczona, bo mimo kotłujących się w głowie myśli zasnęłam. Obudziła mnie Ksenia na śniadanie. Dochodziła dziewiąta. Pogoda była piękna więc śniadanie czekało na ogródku. Córka postarała się jak nigdy. Na stole było tyle jedzenia jakby nas była wielka gromada. Wszystko pięknie podane, kolorowe i apetyczne. Sałatka z tuńczyka z żółtym serem była pyszna, zapiekanki z warzywami, kanapki na sałacie z szynką,jajkiem i majonezem, a do tego aromatyczna kawa z ekspresu i banany w miodzie. Czułam się jak na wykwintnym przyjęciu. Nie wiem czy od widoku tak apetycznych potraw czy fakt, że córka zrobiła wystawne śniadanie na powitanie, mój nastrój od razu uległ poprawie. Młodzi byli ćwierkający, roześmiani tylko Kuba był smętny i skwaszony. Chociaż zawsze apetyt mu dopisuje to tym razem dziobał jak kura, po trochu. Jedynie porcje bananów opylił do cna, bo lubi słodkości. Córka próbowała parę razy zagadnąć do niego ale on nie kwapił się do rozmowy. Odpowiadał grzecznie ale bardzo zdawkowo. Kiedy wypił kawę, odszedł od stołu zapalić papierosa. Starałam się zachęcić go do rozmowy bo jakoś nie fajnie to wyglądało, my przy stole roześmiani, a on pod drzewem z papierosem i smutny. Nie wiedziałam o co mu się rozchodzi. Chyba tylko o to, że spał na fotelu ale przecież to był jego wybór. Młodzi zostali jeszcze przy stole, a ja z Kubą poszłam do domu. - Czemu jesteś taki naburmuszony i tak mało jadłeś - spytałam za progiem. - Ksenia tak się postarała, a ty siedziałeś jak na rozżarzonych węglach. Mało co się odzywałeś. Kuba, czemu mi to robisz? - Nie ma o czym mówić - machnął ręką i położył się na rogówce. - Zdrzemnę się.
Nie dałam za wygraną, bo wiedziałam, że coś jest nie tak. Za dobrze znałam jego humory. Usiadłam obok i już łagodniej zapytałam - Kubuś, o co chodzi, przecież widzę, że coś cię gryzie, no? - A, bo ja nie lubię takich paradnych śniadań. Ani to żadna uroczystość, ani święto. Po co to wydawać pieniądze na takie cymesy. Byle Włoch przyjechał i tak się wystawiacie jakby jakaś ważna osobistość się zjawiła.
- Kuba, ty chyba żartujesz - wyskoczyłam jak z procy. - Przecież nie ja kupiłam to wszystko, bo niby jak to miałam zrobić. Ty też nie. Widziałeś co było w lodówce wieczorem, tylko to co ty kuoiłeś. Oni to przywieźli ze sobą, a śniadanie było okazją dla waszego bliższego poznania się, nie rozumiesz tego? Poza tym każdego gościa mamy zwyczaj godnie przyjmować w swoim domu. Kiedy ty przyjechałeś pierwszy raz też się postarałam, nie pamiętasz już? Wiesz co, wkurzasz mnie. Zachowujesz się jak..jak..a, szkoda z tobą gadać. Lepiej już śpij. Poderwałam się i wyszłam z pokoju. Teraz dopiero byłam wściekła. Głupie rozumowanie Kuby popsuło mi dobry nastrój. Zachował się jak rasowy samiec, któremu drugi wchodzi na jego terytorium. Poszłam na podwórko do młodych. Ksenia od razu zauważyła, że coś jest nie tak. - Mamo, o co się Kubie rozchodzi - od razu zagadnęła. - Mało jadł, nic prawie nie mówił, jak ty z nim wytrzymujesz? Roześmiałam się udając, że wszystko jest w porządku. Napomknęłam tylko, że się nie wyspał i boli go głowa. Musiałam trochę pozmyślać, przecież nie mogłam powiedzieć prawdy, bo to utwierdziłoby jej pierwsze wrażenie. Nie wiem czy uwierzyła ale już więcej nie wracała do tego tematu. Siedziałam z nimi jak na tureckim kazaniu. Natale z Ksenią rozmawiali, a ja co chwilę musiałam dopytywać córkę o co chodzi, kiedy Natale zwracał się do mnie. W końcu ona miała dość. - Dajcie mi już święty spokój - zakończyła naszą pogawędkę. - Mama, rozmówki polsko-włoskie są w pokoju, to samo Natale, brać i uczyć się. Mnie się już w głowie kręci od ciągłego słuchania i tłumaczenia. Zbierając nakrycia ze stołu spytała - Potrzebujesz coś z miasta, bo zaraz jedziemy. - Tak potrzebuję. Pobrać pieniądze z bankomatu, bo muszę oddać Kubie i trzeba zawieźć brakująca kwotę za lodówkę, do marketu. Dałam drugą kartę do bankomatu, napisałam potrzebne informacje na kartce, zadowolona, że nie musi już Kuba jechać. - Dasz nam samochód? - przymilnie spytała córcia. Tego się nie spodziewałam. Zrobiłam chyba wystraszoną minę bo córka zaczęła coś tłumaczyć Natale. Ten od razu wyciągnął z kieszeni prawo jazdy i podał mi. Pooglądałam i kiwnęłam głową, że tak, dam samochód, chociaż miałam pietra jak diabli. Nie znam faceta, nie wiem jak jeździ, a do tego u nas są całkiem inne warunki na ulicach niż we Włoszech. - Mamuś - uspokajała córka. - Natale jest świetnym kierowcą. Nie musisz się bać. On ma Alfa Romeo i to nie jest jego pierwsze auto, więc zna się na samochodach. Nic się martw. Jeździłam z nim nie raz, to wiem co mówię. Jeździ ostrożniej od ciebie. - Dobra, dobra, już mnie nie bajeruj. Jedźcie i wracajcie cali - odparłam zrezygnowana. Obawiałam się ale co miałam zrobić, nie dać, tym bardziej, że i dla mnie mieli załatwić ważną sprawę.
Młodzi pojechali, a ja zabrałam się za uwolnienie barku z usztywniającego opatrunku. Czułam się już dobrze. Ręka była sprawna, nic nie bolało więc po co miałam być spętana. Przecież nie było to złamanie tylko podwichnięcie. - Ale ulga - westchnęłam po zdjęciu bandaży i szyny. Bólu nie czułam ale ruchy nie były jeszcze pełne. Jeśli będę się oszczędzać, to nic się stanie, zdecydowałam i weszłam do wanny. Nareszcie mogłam się porządnie umyć. Moczyłam się ponad godzinę. Co za radość, że mogłam się kąpać bez ograniczeń. Obejrzałam dokładnie swoje ciało. Siniaki już prawie zniknęły. Na piersiach i na lewym boku były jeszcze żółtawe przebarwienia, a na drugiej ręce otarcia się ładnie zagoiły i była delikatna różowa skórka. Odświeżona, odnowiona weszłam do pokoju. Kuba siedział w fotelu i palił papierosa. - Już nie śpisz? - podeszłam do niego. - Popatrz zdjęłam usztywnienie i sama się wykąpałam - zadowolona pochwaliłam się swoim wyczynem. - Już prawie nic nie boli, o - podniosłam do góry rękę. - No to się chwali - odparł. - A gdzie młodzi? - Pojechali do miasta po jakieś zakupy - odparłam. - Dałam im samochód - dorzuciłam i zawróciłam do kuchni. - Zrobić ci coś do pi... - nie dokończyłam pytania bo Kuba wyskoczył z fotela z krzykiem jak oparzony.
- Co?!! Ty dałaś jakiemuś palantowi samochód??!! Jak mogłaś?! Latał po kuchni jak szalony. Sapał, wymachiwał rękami, poczerwieniał na twarzy i wciąż na mnie pokrzykiwał.
- Samochodu się nie pożycza, nie wiesz o tym, ja bym swojego nigdy nawet bratu nie dał, a ty dajesz komuś kogo znasz parę godzin, Grażyna ty jesteś nieodpowiedzialna! Nieodpowiedzialna, rozumiesz?! Nie szanujesz tego co masz. Lodówkę już jedną zniszczyłaś, drugą kupiłaś drogą i bez sensu taką wielką, a teraz samochód...Nie, to mi się w głowie nie mieści.
Stałam jak słup soli, wrośnięta w ziemię. Zdumienie odebrało mi mowę. Patrzyłam na jego napad furii, bo tak to wyglądało i w myślach zadałam sobie tylko jedno pytanie; Po cholerę mi facet, który kwestionuje wszystko co tylko zrobię?
To co on teraz wydziwiał, z kolei mnie nie mieściło się w głowie.
Jestem impulsywna, dynamiczna ale nigdy nie posunęłabym się do zrobienia komuś bliskiemu takiej karczemnej awantury i to z powodu czegoś co mnie nie dotyczy bezpośrednio. Tego już było za dużo. Przełknęłam ślinę i bardzo spokojnie ale stanowczo powiedziałam.
- Kuba, przesadziłeś i to jak jasna cholera. Mam cię dość, słyszysz, mam cię dość. Nie masz prawa mi czegokolwiek zabraniać i oceniać mnie. Nigdy, zapamiętaj to sobie. Nigdy.
Odwróciłam się i wyszłam zostawiając go z otwartymi ustami. Nie spodziewał się takiej reakcji z mojej strony. Zburzyłam jego sztywny schemat roli mężczyzny w związku. Według niego, to mężczyzna ma decydować o wszystkim, a kobieta powinna bez szemrania to akceptować. O, nie. Nie ze mną takie numery, mój drogi. Czułam się podle, tak jakby ktoś wylał mi na głowę pomyje. Byłam zła, upokorzona, zawiedziona, rozczarowana i sama już nie wiedziałam jaka. Wiedziałam natomiast, że na takie wolty nie mogę sobie pozwolić. Gdyby zwrócił mi uwagę grzecznie, odnośnie samochodu, to przyjęłabym bez zastrzeżeń bo sama miałam wątpliwości ale awantura z wyliczaniem lodówek i jeszcze ta wcześniejsza uwaga o wystawnym śniadaniu... Nie i jeszcze raz nie. Sytuacja była nieciekawa bo znając go wiedziałam, że będzie się dąsał co najmniej cały dzień albo i dłużej. Ja go nie mam za co przepraszać, więc nie mam zamiaru się do niego odzywać ani mu niczego ułatwiać. Wrócą młodzi i córka od razu zorientuje się, że coś jest nie tak. Wszyscy będziemy się czuli paskudnie. Podjęłam decyzję błyskawicznie. Weszłam do domu i prosto od drzwi oznajmiłam - Kuba, wybacz ale uważam, że powinieneś już jechać. Nie zasłużyłam sobie na takie traktowanie. Jeśli tak ma wyglądać nasze bycie razem to ja mówię pas. - Tak uważasz? - wykrztusił przez zęby. - Moje zdanie dla ciebie nic nie znaczy? Jakiś Włoch jest ważniejszy,co?
Popatrzyłam na niego prawie z politowaniem. Co on pieprzy, pomyślałam. Gada jak potłuczony. Co ma do tego wszystkiego Włoch? To jakiś obłęd.
- Widzę, że ty nic nie chcesz zrozumieć - skwitowałam jego pytanie. - Wróci Ksenia, to oddam ci pieniądze i możesz jechać. Dziękuję ci za opiekę. Jak sobie wszystko przemyślisz i dojrzejesz do sensownej rozmowy, to wiesz jak mnie znaleźć. Na dzisiaj już nie mamy o czym rozmawiać.
Byłam opanowana jak nie ja. Aż sama dziwiłam się, że tak otwarcie i dosadnie mu wygarnęłam to co od dawna mnie uwierało. On był wyraźnie zaskoczony i chyba przygnębiony. Może gdybym nie była tak chłodna i zasadnicza, to zdobyłby się na jakiś gest przeproszenia. A tak, nie dałam mu szansy.
- Nie będę czekał na pieniądze - wymamrotał. - Wezmę na poczcie z książeczki. Odeślesz mi.
Za kilkanaście minut wsiadając do swojego Tico, spojrzał na mnie i na do widzenia powiedział cicho - Nie spodziewałem się tego po tobie, wiesz kochanie?

39 komentarzy:

  1. No to się narobiło...to chyba ten moment zwany "opadly różowe okulary'?
    Szkoda...ale wygląda na to, że każde z Was zyło i kochało wyobrażenie i wspomnienie o tej drugiej osobie..a na tym żaden związek długo nie postoi..
    A opisem sniadanka wywołałaś burczenie w brzuchu :)
    zrodzonaz

    OdpowiedzUsuń
  2. Azalio,powiem szczerze,taki typ faceta jak Kuba,nie rokuje zgody w związku.Cokolwiek byś zrobiła,w późniejszym zyciu,on by krytykował.To smutne,ale zamiast zrobic coś,żeby atmosfera w domu była fajna,rodzinna,on zachowuje sie jak macho.Nie lubię takich wybuchowych charakterów u facetów,którzy nie potrafią rozmawiac.A poza tym,to sknera....jak nic.haha.Jeżeli Kuba nie ma ugodowego charakteru,zawsze byłabys między młotem a kowadłem.Mój ex taki był,ja zawsze byłam między...to straszny stres,żeby ciągle łagodzic sytuacje...znam to Azalio.
    Pozdrawiam miło:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Brawo Azalio! Podziwiam Cię za szybkość decyzji. Kuba najwyraźniej nie bez powodu był sam przez większość życia.

    OdpowiedzUsuń
  4. Droga Grażynko. Niekiedy, żeby kogoś poznać trzeba z nim zjeść worek soli. U Ciebie trwało to krócej, to i lepiej. Jeszcze nie raz Kuba by Cię niemiło zaskoczył.Te dwa ostatnie zdania wypowiedziane przez Kubę dało mi wiele do myślenia, lecz z braku miejsca powiem krótko. Pasowałaś do niego jak przysłowiowy kwiatek do kożucha, z jednym wyjątkiem. To ten seks był wspaniały i dawne wspomnienia. I jeszcze jedno. Nie mogłaś się inaczej zachować wobec Kuby,nie mogłaś sama siebie okłamywać.Mylę się? Pozdrawiam. Danusia1944.

    OdpowiedzUsuń
  5. No i coz kosmita pokazuje swoja prawdziwa strone facet sknera bez grama dyplomacji wcina sie we wszystko nie zastanawiajac sie ze to jest twoja corka i moze przyszly ziec wiec rodzina a on zabroczy sknera tak jak bezmozgowiec wiem zawsze sam ale to go nie tlumaczy nikt nie jest niczyja wlasnoscia iec nie dzwi mnie twoja reakcja ....milosc milosca ale partnerstwo w zwiazku musi byc....BarbaraW

    OdpowiedzUsuń
  6. Choćbym nie wiem, ile historii przeczytała, ile przykładów, wyjaśnień, analiz, nigdy nie zrozumiem, dlaczego faceci zachowują się tak bez sensu???

    aniollewy

    OdpowiedzUsuń
  7. Ufff... nareszcie :))) Podziwiałam Cię za cierpliwośc i dziwiłam się, a teraz gratuluję i nareszcie oddycham z ulgą. Są faceci, z którymi kobietom zupełnie nie jest po drodze. I ten Kuba jest właśnie taki. :)) Pozdrawiam Azalko serdecznie :)) annajulia

    OdpowiedzUsuń
  8. Droga Azalio !Z niecierpliwością czekam zawsze na następny wpis -masz styl pisania podobny (moim zdaniem )do Nory Roberts -mojej ulubionej autorki :)A odnośnie sytuacji :powiedzonko "nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki "jest ludową mądrością ,opartą na doświadczeniu.Jest również drugie :"wyjątek potwierdza regułę"i każdy z nas myśli ,że jest "tym"wyjątkiem ,a nie regułą .Ja osobiście wolę zachować piękne wspomnienia i nie sprawdzać na własnej skórze jak bardzo przez lata rozłąki zmienił się człowiek ,bo przeważnie jest to zmiana nie do zaakceptowania .Nie lubię "odgrzewanych kotletów"i dobrze mi z tym .Życzę mądrych wyborów i cieplutko pozdrawiam :) gnieźnianka

    OdpowiedzUsuń
  9. Zrodzona, muszę Ci przyznać rację, chociaż jeszcze nie postawiłam kropki nad i.

    OdpowiedzUsuń
  10. KRAKOWIANKO, ja go zaczęłam dopiero poznawać od tej strony. Jeszcze nie raz się spienię.
    Masz rację, to cholerny stres ale my baby zawsze łudzimy się, że może się ułoży.

    OdpowiedzUsuń
  11. HALINKO, tak mi się wtedy zaczęło wydawać.

    OdpowiedzUsuń
  12. DANUSIU, nie mylisz się. Ja tak bardzo uwierzyłam w szczęśliwe odnalezienie i powrót do przeszłości, a to rzeczywiście już nie to. Moja córka miała rację.

    OdpowiedzUsuń
  13. BASIU W
    Podoba mi się Twoje określenie "kosmita".
    Trudno jest komuś, kto dziesiątki lat żył w pewnej izolacji społecznej, zaadaptować się do życia w rodzinie. Nie brałam tego pod uwagę wcześniej.

    OdpowiedzUsuń
  14. ANIOŁ LEWY
    Ewo, podejrzewam, że oni sami też nie wiedzą.

    OdpowiedzUsuń
  15. ANNO JULIO
    Nie przejmuj się tak, to jeszcze nie koniec.

    OdpowiedzUsuń
  16. GNIEZNIANKO
    Miło Cie powitać. Nie ujawniałaś się do tej pory.
    Nazwisko tej pisarki słyszałam ale nie czytałam nic z jej twórczości. Z ciekawości poszukam coś do przeczytania, skoro mnie porównujesz do niej. Dziękuję.
    Znane mi było to przysłowie o nie wchodzeniu do tej samej wody ale chciałam być tym wyjątkiem.

    OdpowiedzUsuń
  17. No i wyszło szydło z worka, to prawdziwy dyktator i egoista. I do tego chyba ma braki w wychowaniu (wybacz ale tak to odczuwam). Mojemu Piaskowemu tez często nie pasuje, ze wydaje na coś dla mnie ważnego pieniądze ale swoje obiekcje wyraza bardzo ostroznie. Raz mu powiedziałam ze to moje pieniądze na moje potrzeby, jego to nie obciąża i więcej nie próbował mnie kontrolować.

    OdpowiedzUsuń
  18. MAGIKO, to może nie tyle egoista co totalny minimalista i do przesady oszczędny, aż zakrawa to na sknerstwo. On tak samo przesadnie dba o swoje jak i moje, a mnie to ogranicza. Nigdy żaden mężczyzna nie liczył moich pieniędzy i nie pozwolę na to.
    Czy Ty jesteś Magi?

    OdpowiedzUsuń
  19. To ostatnie zachowanie ewidentnie pokazuje, dlaczego Kuba jest sam. To człowiek nie do życia w związku, egoista, kutwa, bez elementarnych zasad dobrego zachowania. Najlepiej czuje się ze swoimi bogactwami w swoim zaugorzonym mieszkanku. Myślę, że pora pożegnać się z panem, Azalko. BRZOZA

    OdpowiedzUsuń
  20. BRZOZO Aniu,chciałam mu dać nauczkę i potrzymać go na dystans. Przecież jeśli tak kochał, to powinien się troch zmienić i dostosować. W końcu jeśli się komuś uzmysłowi, że nie ma racji i da czas do namysłu to może zajarzy, Nie?

    OdpowiedzUsuń
  21. No i cholera mnie bierze podwójnie.Zżarło taki długi komentarz .No nie mogę z tym URL .Też wariuje Ja po prostu jestem niekumata!!!! Co do Kuby U mnie nie miałby nawet jednej szansy po jego zachowaniu ,Nawet jak się kocha to można po takim zachowaniu odkochać się Bo dorosłego człowieka nie wychowamy .Niby wykształcony ale z jego podejściem do życie nie miał by u mnie szans.Jak może krytykować wygląd córki ...jak może być niezadowolonym z przyjazdu.Jak może wykrzykiwać że wszystko źle robisz.....No kochana jak mogłaś na to pozwalać .Ja dawno bym go wypierdzieliła za drzwi .Bo co mi po takim facecie ,,,Nie urodził się na te czasy ...Jego zachowanie przypomina mi wiek XIX...jestem zdziwiona i wkurzona ...Myślę ,że długo nie pociągniecie razem ...Pozdrawiam serdecznie ....Danka-lira...wpisuję się na anonim tu zawsze wyjdzie hihihi

    OdpowiedzUsuń
  22. Danusiu, noże być jako anonim. Nie nerwujsja, jeszcze takie scenki będą. Oszczędzaj siły.
    Buziaki

    OdpowiedzUsuń
  23. Starego kawalera ciężko zmienić. Czasem jest to niemożliwe, zwłaszcza wtedy, gdy uważa, że to on ma rację. Miłość miłością, ale taki ktoś na dłuższą metę jest nie do wytrzymania. Pozdrawiam, Patrycja

    OdpowiedzUsuń
  24. Ciszo, ja też.
    Patrycjo, pozwól, że tylko westchnę.

    OdpowiedzUsuń
  25. Tami 45 moja droga , jeżeli to jeszcze nie koniec waszego związku , to na co Ty jeszcze na Boga liczyłaś?

    OdpowiedzUsuń
  26. Na trzęsienie ziemi i na to, że Kuba coś będzie chciał zmienić w swoim myśleniu i postrzeganiu świata.

    OdpowiedzUsuń
  27. Azalio, przyglądam się tak Twojej aktualnej fotografii i stwierdzam (nie pierwszy raz), że pozory mylą :-) Wyglądasz na osobę o bardzo łagodnym usposobieniu, gdybym miała ocenić Cię po wyglądzie to nie podejrzewałabym, że jesteś taka "charakterna" i twarda ;-) Ale to tylko taka luźna uwaga, bo jak najbardziej popieram Twoje postępowanie, też bym tak zrobiła. Pozdrawiam, czekając na c.d. Beata

    OdpowiedzUsuń
  28. Haaa..haaa, tak myślisz?
    Jestem pogodna, wesoła, miękka jak masło ale do czasu. Energia i rzutkość to moja cecha rodzinna.
    Wszyscy tak mamy ale przy tym ogromne poczucie humoru.

    OdpowiedzUsuń
  29. Ciepło pozdrawiam!

    tooioowoo.bloog.pl

    OdpowiedzUsuń
  30. Juz ktos napewno napisał , ze nie wchodzi sie do tej samej rzeki dwa razy, za wszelka cene zeby miec faceta przy boku to nie ma racji bytu, teraz juz sie nie dziwię ,że Kuba był sam...troche szkoda ale taki zwiazek nie rokuje dobrze.A tak na marginesie, spory odsetek facetów podobnie postepuje i mysli.Basia

    OdpowiedzUsuń
  31. I w tym się zgodzę Basiu z Tobą. Tak myśli wielu facetów i tak postrzega swoją i kobiety rolę w związku. Jedne kobiety się z tym godzą inne nie.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  32. Grażynko, czułam, czułam pismo nosem...nie mogło to się skończyć inaczej! Szkoda mi faceta, bo z natury, to dobry i porządny człowiek...ale nie do życia z kobietą stanowczą, energiczną i dominującą! Najważniejsza własna rodzina, dzieci, bo to krew z krwi - a on biedak nie miał takiej i ta jego niby zazdrość nie wróżyła nic dobrego. Grażynko moje gratulacje - bardzo upiększyłaś swój salonik - zdjęcia super! Powiem Ci, że niewiele się zmieniłaś, tylko tamte fotografie były w sepii, a to trochę odmładza:))) Pozdrawiam i buziaczki przesyłam...a teraz idę już spać!

    OdpowiedzUsuń
  33. Jak to się mówi serce nie ma oczu i tak to potem wygląda. Kochana, to różnica 34 lat. Sepia tu nie ma nic do odmładzania. Buziaki Graziu

    OdpowiedzUsuń
  34. Grażynko,na zdjęciu widzę,usmiechniętą ,słoneczną buzię...Wyglądasz bardzo ładnie i pogodnie i dzięki temu...nie na swój wiek.Trzymaj tak dalej...Buziaczki!!!!I żadne mi odchudzanie!!!hahaha

    OdpowiedzUsuń
  35. Dziękuję Smoczku.
    Już się nie odchudzam. Tak mi wystarczy. Już nie czas na odchudzanie.
    Całuski.

    OdpowiedzUsuń
  36. Nagle zdałam sobie sprawę, że opisujesz mój związek. To znaczy sposób jego pojmowania przez mojego partnera i przeze mnie. Wszystko dokładnie to samo. Dlatego jest tak źle. Wiem dobrze co mi się podoba a co nie, ale tym razem nie potrafię tupnąć nogą.Postaram się czegoś od Ciebie nauczyć. Dzięki specjalne za ten post.

    OdpowiedzUsuń
  37. Joasiu, aż tak? Nie wiem czy Cię nauczę bo sama jestem w rozterce, jak widać zresztą.

    OdpowiedzUsuń