Witam Cię miły gościu.

Zaglądasz do mnie, jakże mi miło.
Zostaw komentarz, swój link, żebym mogła Cię odwiedzić, jeśli mnie zaprosisz.

Jeśli przemkniesz bez śladu, może nie będę płakać ale będzie mi smutno.


Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 12 sierpnia 2010

Stara miłość nie rdzewieje ??? ( 28 )

- Kubuś - wzięłam go za rękę. - I tak mi się nie przydasz w szpitalu, a jesteś przybity, więc lepiej zostań w domu. Poczekaj na mnie, godzina cię nie zbawi. Wrócimy to zdecydujesz, a teraz idź i połóż się, skoro chcesz jechać.
- Jak tak mówisz - mruknął i poszedł w kierunku ganku, a brat zapalił silnik.
Jechaliśmy w milczeniu. Brat naciskał na gaz chociaż też starał się jechać ostrożnie, żeby nie telepało, bo ja zwijałam się z bólu przy każdej nierówności terenu.
- Cholera - zaklął. - Kuba pojedzie, a co z tobą. Przecież ty sama sobie nie dasz rady.
Nawet jak nie będzie złamania, to jesteś poobijania jak kwaśne jabłko, ani się umyć, ubrać...oj, siostra, zachciało ci się dobroczynności. Że też ta baba musiała się napatoczyć, jak na złość.
Nie odzywałam się, bo sama myślałam o tym samym i nic mądrego nie przychodziło mi do głowy.
Dojechaliśmy pod szpital ale przy bramie pojawił się problem, bo portier nie chciał nas wpuścić samochodem na teren szpitala. Myślałam, że brat go poturbuje. Tłumaczył, prosił, a ten swoje. Tylko karetki i żadne prywatne samochody, bo jest regulamin, zakaz i on nie chce stracić pracy.
- Panie - krzyknął Mirek i podniósł rękę. - Jak pan nie podniesiesz szlabanu, to za chwilę stracisz pan nie tylko pracę ale zęby, nie ręczę za siebie. Sumienia chłopie nie masz. Kobieta zwija się z bólu, połamana, a pan mi tu pieprzysz o jakichś zakazach. Podnoś ten szlaban do cholery ale to już!
Nie wiem, czy portiera ruszyło sumienie czy bał się o swoje zęby, bo szlaban poszedł w górę.
- Mirciu - poprosiłam błagalnie. - Tylko na izbie przyjęć już daj spokój, żeby nie było tak jak z portierem, dobrze?
- Oj ty głuptasie - uśmiechnął się, podjeżdżając pod same schody izby przyjęć. - Tutaj to już sama sobie poradzisz. Ja cię tylko eskortuję.
Pokonanie dziesięciu stopni było dla mnie torturą. Powolutku się wdrapałam z pomocą brata. Nie wiem czy z bólu, czy z wysiłku byłam mokrutka. Całe szczęście, że w izbie przyjęć nie było kolejki jak zwykle i od razu mnie przyjęto. Chirurg, internista, pooglądali mnie mnie na wszystkie strony, obmacali, potem prześwietlenie i na pociechę dożylny zastrzyk przeciw bólowy. Po paru minutach czułam się jak młody Bóg. Mogłam nareszcie odetchnąć głębiej. Co za ulga. Ból się ulotnił.
- Ma pani szczęście - pokiwał głową chirurg. - Złamania nie ma ale jest zwichnięcie barku i teraz trzeba nastawić. Dostała pani zastrzyk więc nie powinno boleć.
- Niech pan robi co tylko potrzeba, byle szybko - odparłam.
Godziłam się na wszystko, żeby jak najszybciej być w domu i się położyć.
Nie powiem, żeby mnie ucieszyła wizja nastawiania ale cóż mogłam zrobić. Nawet poszło sprawnie i bez wielkiego bólu. Gdyby nie ten zastrzyk, to pewnie bym fiknęła.
Ramię nastawiono, założono opatrunek unieruchamiający,zabandażowano odarte przedramię i kolano, wypisano receptę na leki i kartę informacyjną do lekarza pierwszego kontaktu po zwolnienie z pracy.
- No to jest problem - mówię do brata. - Do przychodni trzeba iść jutro z rana,
a potem do zakładu zanieść zwolnienie.
- No jest problem - przytaknął brat.- Ale wiesz co siostra, to Stasia zostanie z tobą, a ja przyjadę wieczorem i zobaczymy co dalej.
- Mirciu - cmoknęłam w jego kierunku. - Kocham cię braciszku.
Wykupiliśmy leki i za chwilę byliśmy już w domu.
Kiedy wjeżdżaliśmy na podwórko, krzyknęłam ze zdumienia, bo nie zobaczyłam auta Kuby.
- Może pojechał do sklepu - uspokajał mnie brat. - Nie wściekaj się, wszystko się okaże w domu.
Po minie bratowej, która wyszła do nas od razu poznałam, że Kuba pojechał.
- No co miałam zrobić - rozłożyła ręce. - Prosiłam, żeby poczekał, że za chwilę przyjedziecie, a on chodził jak nakręcony, odpalał papierosa od papierosa i w końcu zebrał się i pojechał. Zostawił ci list w pokoju, to się dowiesz coś więcej.
- Wiesz - spojrzała na mnie z wahaniem. - To mi się nie spodobało. Przecież nie wiedział co z tobą, czy zostaniesz w szpitalu, a jak wrócisz, to czy coś trzeba ci pomóc...nie mieści mi się to w głowie.
Brat nie mówił nic, a ja czułam się jakbym siedziała gołym tyłkiem na jeżu. Dokładnie tak się czułam. Ból powracał, bo zastrzyk chyba przestał działać, a do tego mój kochany Kubuś mnie olał. Normalnie, bezpardonowo mnie olał, jak młodzik jakąś małolatę. Pojechał sprawdzać jakie skarby mu ukradziono, jakby miał czego żałować. Trochę starych mebli i sprzęt grający. Więcej nic.
Było mi wstyd jak cholera przed bratem i bratową. Kuba dał plamę na całej linii.
O, na sucho ci to nie ujdzie, nie tego się po tobie spodziewałam, wymyślałam mu czytając kartkę z kilkoma zdaniami. - "Kotku nie gniewaj się ale ja muszę jechać. Bratowa mówiła, że jak będzie trzeba to cię zabiorą do Raciborza. Opiekę będziesz miała, a jak trzeba będzie to przyjadę tylko pozałatwiam wszystko z tym włamaniem.
Całuję, trzymaj się. Kuba".
Zmięłam kartkę i rzuciłam w kąt. Poczułam się jakby mi ktoś dał w twarz albo mnie opluł. Wzbierała we mnie złość, żal, upokorzenie i coś czego nie umiałam nazwać. Zawód, rozgoryczenie, a może niechęć do Kuby. Nie chciałam nazywać tego uczucia, bo wiedziałam, że jak raz to zdefiniuję, to już tak zostanie i nie będzie odwrotu. Może bałam się, żeby go nie odtrącić, żeby nie przekreślić przez jedno zdarzenie tego co było i jest między nami, naszych planów, moich planów. Bałam się jakby to był już ostatni facet na ziemi albo jakiś idol.
Mirek podszedł do mnie, delikatnie mnie objął, głaskał po głowie jak małą dziewczynkę i tak staliśmy razem bez słowa. Kiedy zobaczył, że po policzkach płyną mi ciurkiem łzy, odszedł na bok i zawołał Stasię.
- Żono, chodź no tu. Zobaczysz jaką mamy głupią siostrę.
- Co tobie znowu - zaczęła go strofować. - Dziewczynę boli to płacze, a ty wariacie się naśmiewasz.
- Ona nie płacze z bólu - już na całego poszedł braciszek. - Ona płacze za Kubusiem, prawda siostruniu?
- Dałbyś już spokój - dalej go uciszała. - Ja bym też płakała gdybyś mnie zostawił w takiej chwili i to jeszcze przy rodzinie.
- Grazia, nie płacz - podeszła do mnie z chusteczką. - A ty, wynocha stąd - wypchnęła brata do kuchni. - Zamiast ją pocieszyć to się nabijasz. Wy chłopy to wszyscy jesteście po jednych pieniądzach.
- Ja się nie nabijam - upierał się brat. - Ja tylko chcę jej uświadomić, że nic się nie stało. Kuba nie umie się zachować w takiej sytuacji, bo nigdy mu się coś takiego nie przydarzyło, a poza tym wiedział, że my tu jesteśmy, to na co miał czekać. I tak musiałby pojechać. Jedna noc, czy dzień nie robi różnicy, a on tam może jest potrzebny. Przestańcie się obie mazać i spójrzcie na to bez sentymentu, obiektywnie. Jakbyś ty się dowiedziała, że ktoś ci się włamał do mieszkania to co, czekałabyś czy zapieprzałabyś do domu ile sił w nogach?
Popatrzyłyśmy ze Stasią na siebie i przyznałyśmy Mirkowi rację.
- Może i prawdę mówisz - pokiwałam głową. - Kuba nic by mi tu nie pomógł, a i tak musiałby jechać, to lepiej,że pojechał wcześniej.
Trochę się uspokoiłam ale tylko trochę, bo nadal byłam w rozterce i mimo,że przyznałam bratu rację, to nie opuszczało mnie poczucie zawodu. Może ja jestem rzeczywiście zbyt sentymentalna, reaguję emocjonalnie, a nie obiektywnie, myślałam. W końcu Kuba wiedział, że nie zostaję sama, a skoro bratowa zasugerowała mu, że jak będzie taka konieczność to zabiorą mnie do siebie na czas kuracji, to zdecydował się jechać. Na pewno gdybym była sama to nie zostawiłby mnie, pocieszałam się.
Po kolacji brat pojechał, a bratowa została ze mną. Byłam padnięta. Nie miałam siły ani na rozmowę, ani na oglądanie telwizji. Stasia przygotowała mi spanie, pomogła się rozebrać, umyć, a właściwie to sama mnie umyła, bo ja nawet szczoteczki do zębów nie mogłam utrzymać w ręce i ułożyła mnie do snu. Dosłownie ułożyła jak kalekę, bo w każdej pozycji było mi niewygodnie. Połknęłam podwójną dawkę tabletek przeciwbólowych i czekałam na sen. Chciałam jak najszybciej zasnąć, żeby nie myśleć, żeby nie czuć bólu i niewygody. Nie było to takie proste. Męczyłam się prawie do północy, aż w końcu zasnęłam. Spałam do samego południa. Kiedy się obudziłam bratowa siedziała na fotelu i czytała gazetę.
- Jezus Maria, Stasiu - chciałam się zerwać z pościeli i nagle zawyłam z bólu. Bolało mnie dosłownie wszystko, każdy mięsień, każdy centymetr ciała. Uniesienie ręki tej poobdzieranej powodowało taki przejmujący ból, że o mało nie zemdlałam.
- Co się stało - zerwała się bratowa. - Co ci podać.
- Nic, tylko przypomniałam sobie, że trzeba iść do lekarza po zwolnienie, a tu już południe...
- Spokojnie, nie ma potrzeby - uśmiechnęła się i usiadła z powrotem. - Miruś wszystko załatwił.
- Jak to Miruś, co ty chrzanisz? - Patrzyłam na nią z niedowierzaniem. - przecież Mirek wczoraj po kolacji pojechał, to jak załatwił?
- Grażynko, Miruś przyjechał rano o ósmej, zrobił po drodze zakupy, był w Ośrodku, zawiózł L-4 do twojej firmy, zjedliśmy śniadanie i pojechał do mamy do Katowic, a ty spałaś jak w narkozie. Chciał cię budzić ale mu nie pozwoliłam. Masz miesiąc zwolnienia, na razie - poinformowała mnie. - Wybyczysz się za wszystkie czasy, żeby się tylko wszystko dobrze goiło. Zrobię ci coś do jedzenia.
Zamknęłam oczy i znowu się rozbeczałam. Stasia poszła robić mi śniadanie, a ja chlipałam jak zasmarkane dziecko. W takich chwilach człowiek docenia rodzinę. Jak to dobrze, że oni przyjechali. Kuba sam by sobie nie poradził ze wszystkim. On nie jest tak operatywny jak Mirek, ani taki domyślny. Brat bez proszenia pozałatwiał wszystko i chciało mu się rano gnać taki kawał drogi i nawet mi nie powiedział. Pewnie się wczoraj umówili z bratową. To spryciarze. Pewnie Miruś chciał też oszczędzić żonę, bo do Ośrodka jest ponad cztery kilometry, a do mnie do pracy drugie tyle. Zanim by się dotelepała autobusem, to straciłaby kupę czasu i nadreptałaby się co niemiara. On o wszystkim myśli. Szkoda, że Kuba chociaż w jednej setnej nie jest taki, westchnęłam i chyba go już nie nauczę.
Śniadanie jadłam w samo południe. Potem kawa i jeden papieros. Nawet nie bardzo chciało mi się palić.
- Może chcesz się umyć - spytała Stasia. - A jak nie to przyniosę tu miskę z wodą i jakoś cię ochlapię - dodała czekając na moją decyzję.
- Kochana - jęknęłam. - Nie dam rady. Ledwo kanapkę utrzymałam w ręce. Boję się wstać, a już od godziny chce mi się sikać i nie wiem jak to załatwić.
- To może pampersa? - Zaśmiała się. - Jak chcesz to mam cztery, bo Miruś przywiózł na wszelki wypadek, zostały w domu od wnuczki.
Chciałam się roześmiać, bo jak pomyślałam, że mam sikać do pampersa to dostałam chichotu ale tylko wydałam tłumione pomruki, żeby znowu nie bolało.
- Daj spokój z pampersem, jakoś mnie podprowadzisz i może się uda na kibelku.
- No to idziemy - bratowa pomogła mi się zwlec z łóżka.
Dowlokłam się do łazienki ale usiąść to był już problem.
Z wielkim trudem udało się. Kiedy Stasia zdjęła mi bluzkę od piżamy, to się przeraziła. Ja za chwilę też. Moje ciało było pokryte fioletowymi wybroczynami. Siniak na siniaku, od ramion, poprzez piersi, brzuch aż do nóg.
- Wyglądasz jakby cię ktoś turlał po kamieniach - stwierdziła.- A plecy i pupa to jeden fiolet.
- No bo się turlałam po schodach jak worek kartofli.
- Masz i tak szczęście, że głowa cała i na twarzy nie ma żadnych śladów - pocieszyła mnie. - Nie ma co, zabieramy cię do siebie - zdecydowała. - W takim stanie nie możesz zostać sama. Miruś przyjedzie pod wieczór, a teraz powiedz co mam ci zapakować.
Nie bardzo uśmiechało mi się jechać do brata. Nie chciałam im robić kłopotu,
a oprócz tego nie wiedziałam jak się będę czuła. Może trzeba będzie pójść do szpitala. Tutaj mam znajomych lekarzy, pielęgniarki, a tam obcy szpital. Nie, to nie jest dobry pomysł. Uznałam, że muszę dać sobie radę. Dzień dwa się pomęczę, a potem już będzie lepiej, a może Kuba wróci jak wszystko pozałatwia.
A czemu on nie dzwoni, przypomniałam sobie.
- Dobrze Stasiu - zwróciłam się do bratowej. - Pogadamy za chwilę, a teraz powiedz mi czy dzwonił Kuba, bo napisał, że zadzwoni.
- Ja nie słyszałam telefonu. Też się zastanawiam czemu nie dzwoni - wzruszyła ramionami. - Może dzwonił jak byłam po gazety w sklepie ale to ty byś się obudziła, bo telefon masz przy tapczanie.
- No dobra, może i dzwonił, widocznie nie słyszałam - powiedziałam z niechęcią, bo znowu mi było wstyd, że nawet nie dzwoni żeby zapytać co ze mną. Ledwo dokończyłam ostatnie słowo jak odezwał się dzwonek.
Stasia dobiegła, bo ja dopiero byłam w progu pokoju. Podała mi słuchawkę, dając znak, że to Kuba.
- No co tam u ciebie - zaczęłam pierwsza. - Skradziono ci coś?
- Nie - usłyszałam z drugiej strony. - To nie było włamanie. Jakieś łebki tej samej nocy w kilku mieszkaniach w moim bloku i w dwóch sąsiednich, robili sobie zabawę. Wpadali na klatkę, z buta kopali w drzwi i uciekali. Piętro niżej u znajomego zrobili to samo co u mnie. Naćpani byli albo wypici. Jeszcze ich nie złapali.
- To głupole - skwitowałam krótko. - Wstawiłeś nowy zamek.
- Tak, oczywiście - odpowiedział.
Zaczął opowiadać jak się poirytował,o rozmowie na Policji, o tym, że sąsiedzi nie spali całą noc tylko pilnowali jego mieszkania, które Policja zakleiła taśmą itp. Czekałam kiedy zapyta o moje samopoczucie, o wyniki badania w szpitalu, o cokolwiek, a tu nic. Tak jakby nic się nie stało. Żadnego pytania, ani słowa współczucia, zainteresowania, tylko bez przerwy o jego problemie i przeżyciach.
Nie mogłam już tego słuchać, więc spytałam bezczelnie
- A ty się mnie o nic nie zapytasz?
Chwila milczenia i
- Ano właśnie, chyba już dobrze, skoro możesz mówić i nie skarżysz się na nic.
- Co ty mówisz!? - wydarłam się jak przekupka. - Jak możesz! Nie dość, że wyjechałeś chociaż prosiłam, żebyś poczekał, to nie raczyłeś zaraz zadzwonić tylko dopiero po południu i nie pytasz jak się czuję? Tego się nie spodziewałam. Jesteś egoistą, egocentrykiem i w ogóle nie mam ochoty już z tobą rozmawiać. Cześć!
Z wściekłością rzuciłam słuchawkę na tapczan. Byłam tak roztrzęsiona, że bratowa się wystraszyła.
- Grażyna połóż się bo się cała trzęsiesz, ciśnienie ci skoczy - próbowała mnie uspokoić i położyć. - Po co się tak denerwujesz, to nic ci nie da. Leki weź lepiej, bo zapomniałyśmy.
- Stasiu, daj mi spokój z lekami - odepchnęłam jej rękę. - Mnie się świat wali na głowę a ty mi o lekach, o ciśnieniu. Czemu niektórzy faceci są tacy durni, bezmyślni - zawodziłam. - Czemu Kuba jest taki...jest taki...dupek - wydusiłam to o czym czasem myślałam, a czego nie chciałam głośno powiedzieć. - Taki samolubny dupek! Czemu ja całe życie tylko na takich trafiam. Czy ja mam jakiś magnes, co przyciąga dupków, nieudaczników, alkoholików, maminsynków? Na czole mam napisane - chodźcie do mnie, ja was pocieszę, nauczę, pomogę, będę za was myśleć. No powiedz coś!

32 komentarze:

  1. I co tu powiedzieć w takiej sytuacji? To, co powiedziała Stasia,że wszyscy faceci są po jednych pieniądzach? Są sprawy ważne i ważniejsze, są dla ludzi momenty próby, z których wychodzimy albo bogatsi o przyjaciół, albo świadomi tego, że los nas uchronił przed fałszem. Boli, jeśli zawodzą najbliżsi.
    Kuba poległ w starciu z nową rzeczywistością. Uznał, że Tobą opiekuje się rodzina, więc on może zadbać o swoje mienie. Szkoda, że w tym wszystkim zapomniał, że masz telefon, że cierpisz, że czekasz. Pokazał, że jest egoistą.Choć nie do końca - współczuł sąsiadom, że całą noc nie spali, pilnując jego mieszkania:( I tak to bywa z facetami...

    OdpowiedzUsuń
  2. Niestety, poważnie mnie rozczarował.
    Teraz ja będę mieć zagwozdkę. Być albo nie być z nim, oto jest pytanie.
    On nie ma zapewne wątpliwości, bo uważa że wszystko jest ok.

    OdpowiedzUsuń
  3. Droga Azalio. No właśnie nie mamy nic wypisane na czole ale jakimś cudem przyciągamy takich dupków, a oni lgną do nas, kobiet silnych i zaradnych.Piszę w liczbie mnogiej bo i do mnie przylgnął taki i został na całe życie jako kolejne moje dziecko.Otrząsnęłam się ale zbyt póżno. Nawet dzisiaj miałam dowód, że za póżno.Próżne żale......Domyślam się,że miłość do Kuby pozwoliła na jeszcze jedną szansę, że chciałaś się przekonać o jej sile? A może się mylę sądząc po sobie? Danusia1944.

    OdpowiedzUsuń
  4. droga Azalko, z przykrością stwierdzam, że miałam rację. On jest po prostu samolubny, myśli przede wszystkim o sobie a ty jesteś ważna tylko wtedy gdy to jemu pasuje. Może to wina jego wychowania i dotychczasowego życia, nie wiem. Nie rokuje to niestety dobrze na przyszłość. Powinnaś pomyśleć spokojnie czy jednak nie pozostać z Kubą w takim układzie jak jest teraz.
    Markita

    OdpowiedzUsuń
  5. DANUSIA 1944
    MARKITA

    Nastąpił moment przesilenia. Zaczynam myśleć już bez zachwytów i wielkich wzniosłych emocji/
    Kuba coraz bardziej odrywa jak bardzo odstaje ode mnie w takich normalnych życiowych sytuacjach.
    Moje szare komórki pracuję na pełnych obrotach.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. Azalio,przede wszystkim wiem dokladnie jak sie musialas czuc..ja wygladalam i czulam sie dokladnie jak ty,po wypadku samochodowym. Cala bylam sinofioletowa,zwichniety bark, stluczenia wszedzie , bol nieustajacy nie do zniesienia...
    I w tym wszystkim Kuba - facet zajety soba i skupiony glownie na sobie, jego milosc i zabiegi wokol ciebie trwaly tak dlugo dopoki musial cie zdobywac, kiedy poczul, ze cie ma,jego ego i jego potrzeba zostala zaspokojona, wiecej mu nie trzeba bylo.Ty jako osoba jestes chyba dla niego drugorzedna, najwazniejsze jest to jaka JEMU sprawiasz przyjemnosc, ze JEMU jest dobrze, ze JEGO potrzeby sa zaspokojone... Koniecznie musial pojechac, bo JEGO cos zostalo naruszone,i o to martwil sie bardziej niz o ciebie ( przeciez bylas, chodzilas, funkcjonowalas)...
    Nawet nie wiesz jak bliska ta sytuacja jest mojemu zyciu - ja w tym stanie co ty pojechalam samochodem 450 km, zeby zalatwiac sprawy meza -
    i on nawet nie zapytal jak w ogole dalam rade.... Przykre wspomnienia,ale na szczescie nastepnych mezczyzn wybieralam juz dokladnie wiedzac, czego chce ....
    Gina ( jeszcze napisze )

    OdpowiedzUsuń
  7. Gino, znowu uprzedziłaś moje następne posunięcie. Czyżbyśmy były aż tak do siebie podobne?
    Te 450 km....
    Pozdrawiam cieplutko

    OdpowiedzUsuń
  8. Cóż, zrobiło się smutno. My, kobiety, jesteśmy jednak bardziej oddane i odpowiedzialne. Nie pierwszy raz stwierdzam ,że faceci najbardziej kochają siebie. Są diametralnie inni. Jak Ufoludy cholerne. Tacy zieloni.....Pozdrawiam : BRZOZA

    OdpowiedzUsuń
  9. Uśmiechnęłam się Aniu. Spodobało mi się to "ufoludy"
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  10. Mężczyźni są egoistami, bo my, kobiety im na to pozwalamy. To, że Kuba pojechał gnany niepokojem o swoje "włości" mogę jeszcze zrozumieć, ale że nie odezwał się zaraz następnego dnia rano, nie zapytał jak się czujesz, to czysty, męski, niedopuszczalny egoizm. Czasem myślę, że lepiej być samej, niż żyć z takim "ufoludem" (mnie też spodobało się określenie Brzozy). Pozdrawiam serdecznie, Patrycja

    OdpowiedzUsuń
  11. Dlatego tak mnie się rozsierdziłam, co mi się rzadko zdarza.I tak pomyślałam, że lepiej samej.
    Pozdrawiam Patrycjo

    OdpowiedzUsuń
  12. Chyba wiele samodzielnych kobiet przyciąga takich mężczyzn... Ale czemu to my zawsze musimy być te silniejsze emocjonalnie, te bardziej odpowiedzialne... czy wszyscy faceci to takie egoistyczne "ufoludy" z innej planety...? Chyba nie wszyscy, są jakieś drobne wyjątki bo brat taki nie jest, ale gdzie ich znaleźć...?
    Pozdrawiam i życzę zdrowia!
    beciab

    OdpowiedzUsuń
  13. Kuba znowu okazal sie egoista facet gdzie tylko on i jego sprawy sa wazne ....kochajacy men zaczekal by na powrot Twoj wlamanie juz bylo rzeczy mozna odkupic...stan zdrowia kochanej istoty jest najwazniejsze...nic go nie tlumaczy...nawet natychmiast nie zadzwonil by sie dowiedziec jak sie czujesz a dzwoniac opowiada ze to jakis zart wyrostkow a nie wlamanie...masz to swoje wiadro wody by przetrzec oczy by klapki opadly ....bo kochac nie mozna za dwoje a od facetow typu Kuba uciekac nic go nie tlumaczy nic ....dupek i egoista BarbaraW

    OdpowiedzUsuń
  14. .............., że prawdziwych przyjaciół poznajemy w biedzie. Mówiłam, ze to nie był Twój świat.
    cisza58a

    OdpowiedzUsuń
  15. No tego sie nie spodziewałam powiem szczerze, wszystko tylko nie to...zostawic w potrzebie....Grazynko wielu facetów takich jest to fakt ale od swojego wymagamy troszke wiecej,do nich nie dociera niekiedy nic....dupki masz racje, podpisuje sie pod tym.
    Basia

    OdpowiedzUsuń
  16. A może Kuba nie potrafi zatroszczyć sie o ciebie bo nawet o siebie nie potrafił sie zatroszczyć. To ten typ któremu nie można zaufac do końca bo zawsze będzie miał wymówkę. Bałabym sie zawierać zwiazek z takim typem człowieka. To już wolałabym być sama.

    OdpowiedzUsuń
  17. BECIAB
    BARBARA W
    BASIA
    CISZA
    ULECZKA

    Nie mam nic na wytłumaczenie.
    Cisza - masz rację, to nie mój świat.
    Beciab - nie wszyscy sa tacy, tylko ja mam "szczęście" do takich.
    Barbara W - klapki może opadną.
    Basia - od swojego oczekuje się więcej niż od przelotnych znajomości.
    Ula - ja też zaczęłam się wahać ale jeszcze jakąś szansę dałam.

    OdpowiedzUsuń
  18. Droga Grażynko czytam już trzeci raz , i za każdym razem , nadal lubię Kubę . To fajny facet , tylko że facet . My kobiety jesteśmy stworzone do tego żeby współczuć innym , pomagać innym nawet jeśli tego nie chcą, opiekować się dogadzać itd. A panowie nie. Oni naprawdę są z innej gliny ulepieni. Jak trzeba pomóc i im to zasugerujesz, albo wręcz będziesz się tego domagać to tak . To inna rozmowa. Pomoc tak spontanicznie to oni mogą, sąsiadce trzepać dywan bo co się będzie kobieta męczyć , koleżankę z pracy podwieźć do domu bo jej samochód jest w naprawie, albo wymienić koło , bo złapała gumę itp. Ale tak żeby być przy nas , bo coś się wydarzyło niedobrego , bo szpital i takie tam kłopotliwe sprawy to nie .Zresztą czuł się usprawiedliwiony. W końcu nie byłaś sama , tylko z rodziną, a kto lepiej się Tobą zajmie jak nie rodzina. Pięknie opisujesz swojego brata, ale myślę że on będąc w podobnej sytuacji, tzn będąc na miejscu Kuby, zachował by się podobnie albo tak samo. Myślę że gdybyś tak od serca pogadała sobie z bratową , to tego i owego byś się dowiedziała o swoim braciszku. Zresztą on , nawet Kubę , trochę przed Tobą tłumaczył. I to mi się w nich podoba. Chociaż każdy ma klejnoty , innego rodu, to trzymają za sobą . Ktoś napisał że są po jednych pieniądzach. A my kobiety ? Takie jesteśmy cacy , a jedna drugiej , wilkiem , wilczycą. Grażynko ja jednak na Twoim miejscu zaczęłabym się poważnie zastanawiać czy wy jesteście sobie pisani . Bo trochę dużo w waszym życiu takich dziwnych zdarzeń losowych. Wiem nikt z nas nie chce być sam , dlatego szuka tego jednego , ale mimo wszystko nie mogę oprzeć się wrażeniu, że do siebie nie pasujecie . Nic na to nie poradzę. Kiedyś na samym początku napisałam ,że odgrzewane kolacje szkodzą . Czekam na cdn. Zaczyna mnie to coraz bardziej intrygować. Iwa.

    ps. A ja jednak lubię Kubę , i już. Nic na to nie poradzę. Ty chyba masz tak samo.

    OdpowiedzUsuń
  19. Ależ dokonałaś wiwisekcji damsko-męskiej.
    Masz wiele racji. Ale powiem Ci, że mój brat na pewno by żony nie zostawił. Choćby mu się wszystko waliło paliło on zostałby z żoną. Taki był, jest i będzie. Mam na to milion dowodów.
    Mój tato był taki sam i ja taka też jestem. To już rodzinna "skaza". Mirek tłumaczył Kubę ale nie tylko dlatego, że go zrozumiał, przede wszystkim żeby mnie trochę ostudzić i uspokoić, bo wiedział jak mi na Kubie zależy. Co sobie w duchu myślał, to on tylko wiedział.
    Lubię Twoje komentarze. Widać, że czytasz uważnie i analizujesz.
    Dzięki Iwonko

    OdpowiedzUsuń
  20. Chlop to maszyna prosta wykonuje tylko to czego od niego sie zada i zadne domysly nie wchodza w rachube i tu zdaje egzamin powiedzenie ze nie mozna zadac od wielblada zeby wygladal jak gioconda. Ja bym pozostawila Kube na polce ze znajomymi z dawnych lat i tyle.

    OdpowiedzUsuń
  21. ten komentarz bez podpisu to ja duszka

    OdpowiedzUsuń
  22. Grażynko , nie obrażając Twojego brata , sama piszesz że żony by tak nie zostawił, ale gdyby był na miejscu Kuby i to nie byłaby jego żona? Czy też byłaby to jego skaza życiowa ? Czy jednak decyzja ,pojechać załatwiać swoje sprawy i wrócić , wiedząc że jesteś w rękach rodziny , a więc w dobrych rękach.
    Pozdrawiam serdecznie , Iwa.

    OdpowiedzUsuń
  23. DUSZKO - powiedzenie o wielbłądzie jest przedniej marki. Haa..haaa
    I z ta półką też świetnie trafiłaś. Półka poczeka, a ja jeszcze chcę się nacieszyć facetem. Hiii..hiii
    ŻABO JEDNA-
    Gdyby Kuba tak powiedział i w rozmowie telefonicznej to podtrzymał to cofam zarzuty. Ale tak nie zrobił.
    Iwuś, mój brat jest cholernie odpowiedzialny za kogoś kto w danej chwili jest w jego zasięgu, czy to żona, czy kolega, czy ktokolwiek. To jest ta skaza, która czasem przynosi dużo kłopotów.

    OdpowiedzUsuń
  24. Masz w zasięgu ręki dwóch facetów - Twój brat - człowiek idealny i Kuba - człowiek cokolwiek podejrzany. Ja bym na Twoim miejscu napisała o nich pracę doktorską ;-)

    aniollewy

    OdpowiedzUsuń
  25. ANIOŁ LEWY

    Żarty Ci się trzymają. Że to dwa przeciwstawne typy, to fakt ale nie aż tak, żeby się nad nimi znęcać. Haa..haaa

    OdpowiedzUsuń
  26. masz miękkie serce-miej twardą doopę..
    przykro mi że tak się zachował...dupek jeden

    zrodzonaz

    OdpowiedzUsuń
  27. Madziu, tak to bywa, niestety.

    OdpowiedzUsuń
  28. Czekam z niecierpliwością na dalszy ciąg opowieści, bo szczerze mówiąc nie chcę uprzedzać się do Kuby. Jego zachowanie jest bezczelne. To, że wyjechał jeszcze jestem w stanie zrozumieć, ale to, że nie zadzwonił, aby się dowiedzieć jak się czuje ukochana to już nie mieści mi się w głowie.
    Zakończmy na tym ten komentarz, bo w takiej sytuacji słowa nic nie znaczą, liczą się tylko czyny...
    Pozdrawiam ... :D
    www.zwiewny-aniol.bloog.pl

    OdpowiedzUsuń
  29. Z nim tak już jest. Raz zrobi coś, że serce topnieje, a kiedy indziej że można tylko warczeć.
    Ciąg dalszy będzie jutro.

    OdpowiedzUsuń
  30. Żaba jedna, trochę wredna.21 sierpnia 2010 16:36

    Tami 45 ,moja droga , co tam z Kubusiem. Bo ja nadal go lubię, i bardzo mi smutno bez was kochani.

    OdpowiedzUsuń
  31. To jesteś lepsza ode mnie.
    Pisze się. Ciężko tak na dwa fronty. Wene mam, tylko leń mi ja podkrada.

    OdpowiedzUsuń
  32. Nic prosto, a wydawało się, że tak pięknie trafiłaś! Kubuś, jedynak kierowany przez mamusię i przez mamusię nauczony egoizmu nie wiedział wcale dlaczego się zdenerwowałaś.
    Zamiast rozczulić się nad Tobą pewnie rozżalił się nad sobą, że tak go brutalnie potraktowałaś. To typ nie faceta, ale synka, szukającego mamusi w Tobie, silnej i przedsiębiorczej.

    OdpowiedzUsuń