Kuba zmarszczył brwi i spojrzał na mnie z wyraźną dezaprobatą. Byłam pewna, że zaraz powie - Jak możesz, w ustach kobiety takie słowo. Może i chciał ale nie zdążył bo do bramki podszedł kierowca i zapytał gdzie można wjechać. - Kuba, przestaw swój samochód, bo przecież nie będą taskać lodówki sprzed bramy - ponagliłam go. Nie miałam pojęcia co robić. Lodówka za chwilę będzie w domu, a ja nie mam całej kwoty. Panowie szybko uwinęli się. Zabrali starą lodówkę, a nową rozpakowali, ustawili i poinstruowali nas jak włączyć i na co zwracać uwagę. Celowo nie zaczęłam wcześniej rozmowy o pieniądzach, bo pomyślałam, że jak ją rozpakują i ustawią, to nie będą jej z powrotem zabierać i jakoś się może dogadamy. Nie pomyliłam się. Kiedy powiedziałam co nam się przytrafiło z kartą bankomatową i wyłożyłam pieniądze na stół, sympatyczni panowie przystali na to, żebym dowiozła brakujące pieniądze następnego dnia. Nie była to zawrotna kwota bo zaledwie 120.00 zł. Podpisałam odpowiednie oświadczenie i było po kłopocie. Oglądałam lodówkę i nie mogłam nacieszyć się, tak mi się spodobała. Szczególnie cztery szuflady zamrażalnika w dolnej części. Myślałam, że Kuba będzie cieszył się razem ze mną ale nic takiego nie nastąpiło. Siedział osowiały i tylko palił papierosa za papierosem. Pewnie jest zawstydzony, że się nie spisał w bankomacie, myślałam, albo urażony moim nieparlamentarnym słowem.
Podeszłam i na wszelki wypadek go przeprosiłam ale nie to mu chodziło.
- W czym rzecz kochanie? - Spytałam polubownie. - Co jest nie tak?
- Ja cię nie rozumiem, jak możesz być tak bezmyślna - wyrzucił jednym tchem.
Zrobiłam wielkie oczy, bo zgłupiałam. Nie wiedziałam o co mu chodzi. Patrzyłam i czekałam aż się wysłowi. On chodził po kuchni, rzucał niechętne spojrzenia w kierunku lodówki, to na mnie, aż w końcu wygarnął mi. - Po co ci taka duża lodówka i taka droga? Ta która była przedtem, była w sam raz i pasowała do kuchni, a ta nowa jest wielka jak słoń i sięga prawie do sufitu. Po co taka duża, przecież nie masz licznej rodziny, a teraz nie musisz robić zapasów, bo wszystko można kupić na każdy dzień....itd, itp. Gadał jak najęty i coraz bardziej się ekscytował, a mnie się zachciało śmiać. Słuchałam go ale swoje myślałam. Mogłam powiedzieć krótko,"kochanie to jest mój dom i kupuję to co mi się podoba" ale nie chciałam zaostrzać sytuacji, a poza tym rozśmieszyły mnie jego argumenty. Znowu wylazł z niego minimalista. Wszystko małe, tanie, nie rzucające w oczy. Postanowiłam być ugodowa i pro forma przyznałam mu rację. - Wiesz, może i prawdę mówisz, nie przemyślałam tego dobrze ale teraz już po herbacie. Ważne, że jest nowoczesna, energooszczędna i sama się będzie rozmrażać. Obejrzyj ją w środku to ci się na pewno spodoba. Trafiłam w dziesiątkę, bo chyba nie spodziewał się takiej odpowiedzi. Zbiłam go z pantałyku i w tej sytuacji nic innego mu nie pozostało jak tylko zajrzeć do lodówki. Oglądał, dumał, sprawdzał, na koniec uśmiechnął się i powiedział - no niech ci będzie. Może zostać. Dobre sobie, pomyślałam, "może zostać",zezwolił łaskawca. - Wiesz co kotku - spojrzałam mu przymilnie w oczy. - Bądź tak dobry i umyj ja w środku, a ja się na chwilę położę, bo czuję się zmęczona. Nie czekając na odpowiedź, wręczyłam mu ścierki, płyn do mycia, wytłumaczyłam jak ma to zrobić i poszłam do pokoju. Kiedy skończył poprosił, żebym sobie powkładała wszystkie wiktuały. Po załadowaniu lodówki zjedliśmy kolację i Kuba wyciągnął z torby butelkę wina. - To oblejmy ten twój nabytek - zaproponował. - Mnie się nie bardzo on podoba ale jak ty jesteś zadowolona, to dobrze. Znowu ugryzłam się w język i przesłałam mu radosny uśmiech. Niech się cieszy. Nie wiem czemu się rzucał o wielkość lodówki. Mniejsze nie były wcale tańsze, no może o dwieście, trzysta złotych ale nie były tak wyposażone jak ta. Kiedy kończyliśmy wino zadzwonił telefon. To była moja córka. - Mamo, przyjedź na dworzec do Bielska, bo uciekł mi ostatni autobus i nie mam czym się dostać do domu. Zaniemówiłam. Ja nie mogę jechać, wiadomo dlaczego, a Kuba jest po alkoholu. Dziewczyna z tak długiej drogi, z bagażami i bez możliwości dotarcia do domu. Nie wiedziałam co jej odpowiedzieć. - Córcia, nie spodziewałam się ciebie, przecież miałaś wrócić we wrześniu - mówiłam cokolwiek, żeby zyskać na czasie i móc coś wymyślić. - Mamo ale nie jestem sama - usłyszałam w słuchawce. - Jest ze mną mój znajomy z Włoch. On też pojedzie do nas. Drugi raz zaniemówiłam. Kompletnie mnie zamurowało. Nie dość, ze przyjeżdża dużo wcześniej i nie powiadomiła mnie o tym, to jeszcze przywozi jakiegoś fagasa i to przed nocą. To mnie zeźliło. - Kochanie, ja nie mogę przyjechać, bo mam rękę unieruchomioną. Weźcie taksówkę. - Jak to masz rękę unieruchomioną - zapytała. - Wiesz ile kosztuje taksówka, mamo, wymyśl coś, plissss - zakwiliło moje dziecię. - Nic teraz nie wymyślę, bierzcie taksówkę a jak nie to idźcie do hotelu. Rano przyjedziecie. Córka była zawiedziona, a ja z jednej strony zadowolona, że już wraca z tych pechowych wojaży, a z drugiej niezadowolona, że tak to wszystko wyszło. Zawsze gdy gdzieś wyjeżdżała, to odwoziłam ją do pociągu, a potem gdy wracała czekałam na dworcu. Była pewna, że i tym razem tak będzie. Sprawiłam jej zawód ale ona mnie też. I do tego ten nie spodziewany gość. - Kuba, kochanie - zwróciłam się do zmartwiona. - Mam kłopot. Wraca Ksenia i to nie sama, z jakimś facetem, a w jej pokoju są twoje rzeczy i pościel trzeba zmienić, poza tym pokoik na górze jest nieprzygotowany, bo chyba tam będzie spał ten jej znajomy. No a ty...wracasz do mnie... - mrugnęłam zawadiacko. Kuba był nie mniej zaskoczony niż ja. - Jeśli wezmą taksówkę, to za godzinę będą na miejscu. Musimy się pospieszyć, kochanie. Ja zabiorę się za jej pokój, a ty idź na górę z odkurzaczem i ogarnij tam trochę ile możesz. Kuba bez słowa zabrał się za robotę. Nawet szybko mu to poszło, bo chyba ucieszyła go okazja powrotu do mojego łóżka. Ja się jeszcze guzdrałam w pokoju Kseni, gdy usłyszałam dzwonek do drzwi. Zostawiłam pościel i poszłam otworzyć. Gdy weszli do mieszkania w pierwszej chwili doznałam szoku. Córka ścięła swoje piękne długie włosy, przefarbowała z blond na czarno i bardzo zeszczuplała. Przede mną stała wiotka, można powiedzieć chuda dziewczyna z czarnymi włosami ściętymi na zapałkę, a obok niej lekko przejrzały "młodzian" słusznego wzrostu, z kędzierzawą szpakowatą czupryną i śniadą cerą. - Mamo, to jest Natale - dokonała prezentacji, jednocześnie całując mnie. Podałam mu rękę, a on łamaną polszczyzną, śmiejąc się całą gębą wydukał - Dzendybry mamma. W uśmiechu błysnął niewiarygodną bielą zębów, co przy jego śniadej cerze robiło niesamowite wrażenie. Na pierwszy rzut oka spodobał mi się. Miał szczerą twarz i jasne spojrzenie, chociaż oczy czarne. Takie spojrzenie mają ludzie bez kompleksów. A do tego spodobał mi się uścisk jego ręki. Pewny, mocny i ciepły. To niby detale ale w pierwszym kontakcie bardzo ważne. Nie cierpię u facetów rybich uścisków dłoni. Od razu tracę sympatię do takich ludzi. Sama mam mocny uścisk i być może dlatego jestem wyczulona na to.
W tej samej chwili moja córka wybałuszyła oczy i szeptem spytała - A to kto? - wskazując głową na Kubę stojącego w pokoju. - Ja też mam niespodziankę, córciu - odwróciłam się i dałam znak skinieniem głowy aby Kuba podszedł. - To jest Kuba, z Lublina,znasz go z moich opowiadań i zdjęć. Kuba stanął obok jakoś tak niepewnie. Ksenia podeszła, podała mu rękę i powiedziała - Nareszcie mam okazję pana poznać. Myślę, że się tu panu dobrze mieszka? Kuba coś mruknął, uśmiechnął się i widziałam, że nie wie co dalej robić. - No, teraz kolej na panów - ratowałam sytuację. - Poznajcie się - dokonałam prezentacji. Panowie uścisnęli sobie ręce i znowu zapadła cisza. - Zrobię wam kolację - wyszłam z propozycją, żeby rozładować martwą atmosferę. - Mamo ja zrobię, bo ty nie wiesz co lubi Natale - ubiegła mnie córka.
- Myślałam, że chcesz odpocząć ale jak nie to proszę, kuchnia jest twoja. W lodówce jest wszystko co potrzeba, to my wam nie przeszkadzamy, idziemy do siebie - dodałam i wyszliśmy do pokoju. - No popatrz - zwróciłam się do Kuby, gdy zamknął drzwi od pokoju. - Ten Natale, nie dość, że ma jakieś dziwne imię to jeszcze ma wymagania w jedzeniu. A ty czemu byłeś taki nieswój, co? - A bo tak jakoś to wszystko szybko się stało. Nie wiedziałem co powiedzieć, przecież wiesz, że jestem zawsze speszony przy obcych - usprawiedliwiał się. - Jak ci się spodobała moja córka - spytałam nieśmiało, bo byłam ciekawa jakie wrażenie odebrał. - Kuba chwilę odczekał i powiedział coś co mnie trochę zaskoczyło. - Dziewczyna jak dziewczyna. Wysoka, zgrabna, tylko... - Co tylko? - Nie wytrzymałam. No co? - Tylko nie jest ani trochę podobna do ciebie i nie ma biustu takiego jak ty. - No wiesz - obruszyłam się. - Jak możesz. Dlaczego powinna być podobna do mnie i po co jej duży biust? Jest podobna do swojego ojca, toczka w toczkę, a biust ma w sam raz do swojej figury. - No właśnie - brnął dalej jak potłuczony. - Podobna do swojego ojca. Gdyby była podobna do ciebie to byłaby ładniejsza i ten biust, wiesz, że u kobiety to najważniejszy atut. Powiedział co wiedział, odszedł do okna i zapalił papierosa. Zagryzłam usta, żeby nie wybuchnąć, a miałam na to wielką ochotę. Jak można do matki mówić takie rzeczy o córce. W czym mu przeszkadza to, że jest podobna do ojca i do czego potrzebny mu jej biust. Gotowało się we mnie. Jego niedelikatność sięgnęła zenitu. Gdyby w kuchni nie było nikogo, to dostałby za swoje. Patrzyłam na jego profil na tle okna i pomyślałam z goryczą, "chłopie ty nie zdajesz sobie sprawy z tego jaką masz przez te durne słowa u mnie krechę". Nie odezwałam się nic. Zapaliłam papierosa i wyszłam do kuchni. Młodzi siedzieli przy kolacji. - Zajmuję teraz łazienkę - oznajmiłam. - Po mnie będzie się kąpał Kuba.
Kiedy byłam już w łazience, usłyszałam pukanie do drzwi. Otworzyłam. Ksenia wśliznęła się do środka. - Co się stało córcia? - spojrzałam na nią. - Nic mamo, tylko chciałam się spytać jak długo tu będzie Kuba. - A czemu pytasz? - No bo zaprosiłam Natale na miesiąc i wiesz, będzie nam ciasno. Jedna łazienka i... - Na ile?! - uniosłam się. - Bez uzgodnienia ze mną?! Ty chyba na głowę upadłaś. Przywozisz obcego faceta, a tobie przeszkadza mój Kuba? Coś podobnego. Kim on jest dla ciebie? Córka stała ze spuszczoną głową i coś bąkała pod nosem. - No mów wyraźnie jak cię pytam - nalegałam. - Mam prawo wiedzieć. - Mamo - podeszła bliżej i objęła mnie. - To jest mój chłopak. Przyjechał, bo chciał poznać ciebie i oświadczyć się. Odsunęłam się od niej - Zaraz, zaraz moja damo, a jak długo się znacie, że już się chce oświadczyć? - Od pierwszego dnia jak tylko zajechałam do Włoch. Nic ci nie mówiłam wcześniej, bo nie chciałam, żebyś się martwiła. Teraz już mogę.
Z wrażenia siadłam na kibelku ale zamiast się złościć, roześmiałam się. Córka patrzyła na mnie i nie wiedziała co jest grane. Spodziewała się dalszej reprymendy, a tu tymczasem matka się zanosi od śmiechu. Gdy się opanowałam, powiedziałam coś co z kolei ją rozśmieszyło. - No ładnie córcia. Obie wpadłyśmy na taki sam pomysł. Ja też nie chciałam cie martwić i nie przyznałam się, że się spotykam od paru miesięcy z Kubą. Teraz już wiesz. Możemy sobie podać ręce - mówiąc to uściskałam ją i śmiałyśmy się obie. W pewnej chwili spytała - A ty tak z nim już na poważnie? - A czemu pytasz, coś ci nie pasuje? - Wiesz - zaczęła. - Ja nie chcę się wtrącać, to twój facet ale on mi się nie podoba. - Znowu ty? - żachnęłam się. - To znaczy co masz przeciwko niemu, przecież dopiero go poznałaś? Córka patrzyła na mnie i kręciła głową. - Mamo, wiesz, że ja mam dziewiąty zmysł i od pierwszego wejrzenia wyczuwam ludzi? - Wiem i co z tego? - burknęłam, bo mnie zaczęła irytować jej dociekliwość. - A to, mamuśka, że on nie pasuje do ciebie. Nie mówię tu o urodzie, bo to twoja sprawa ale on ma w sobie coś takiego, nie wiem jak to określić ale gdy na niego patrzyłam od razu skojarzyłam go z żółwiem. Mimika twarzy, ruchy, jakby żył na zwolnionych obrotach. Jest diametralnie różny od ciebie. Z tego co mi o nim opowiadałaś inaczej go sobie wyobrażałam ale to co zobaczyłam dzisiaj... W każdym razie nie wiem czy go polubię - zakończyła. - Mała, nie wymądrzaj się, pogadamy jutro, a teraz daj mi się wykąpać i idź na górę zaprowadź
swojego amanta do pokoju. - Powiedz mi jeszcze co z twoja ręką? - Spytała już w drzwiach. - Czekałam kiedy o to zapytasz ale ty poza Natale nic nie dostrzegasz, tak mi się wydaje, no i poza moim Kubą - przycięłam jej. - Zmykaj. Jutro jest dzień na rozmowy. Kiedy wyszła, siedziałam chwilę nieruchomo, a potem odechciało mi się nawet kąpać. Umyłam się z grubsza i wróciłam do pokoju. Kuba zasnął w fotelu. Nie obudziłam go. Położyłam się do łóżka i zaczęłam rozmyślać, o tym co usłyszałam od Kuby i córki. Nie wyglądało to wszystko kolorowo i ciekawie. Nie spodziewałam się, że już od pierwszego spotkania, będą jakieś anse między nimi.