Witam Cię miły gościu.

Zaglądasz do mnie, jakże mi miło.
Zostaw komentarz, swój link, żebym mogła Cię odwiedzić, jeśli mnie zaprosisz.

Jeśli przemkniesz bez śladu, może nie będę płakać ale będzie mi smutno.


Łączna liczba wyświetleń

piątek, 2 lipca 2010

Stara miłość nie rdzewieje??? ( 23 )

- Kuba, chodźmy już do domu - mówiłam rozkojarzona, pospiesznie otwierając drzwi. To co się stało, przyprawiło mnie o zawrót głowy i bezmierną radość. Tak, radość. To słowo chyba najlepiej określało mój stan emocjonalny.
Trzęsły mi się ręce, głos drżał i z wrażenia nie wiedziałam co robić.
Pobiegłam do kuchni, wstawić wodę na kawę, to znów do pokoju z pytaniem czy kawa czy herbata, zaczęłam wyciągać z lodówki coś do jedzenia, rozsypałam cukier. Wariatka, przemknęło mi w myśli, czysta wariatka.
- Grażynko - Kuba wyratował mnie z opresji. - Nie rób nic do jedzenia. Ja już jadłem.
- Niby gdzie i co? - wyraziłam zdziwienie. - Chyba, że warzywka w ogródku, na surowo? - zażartowałam.
- Kotku, ja przyjechałem parę godzin temu, więc musiałem coś przekąsić - tłumaczył. -Byłem w centrum w wiejskim barze, tam koło Banku. Nawet nieźle karmią - dodał, głaszcząc się po brzuchu.
- Jak to, parę godzin temu? Przecież nie ma takiego pociągu o tej porze?
- No, nie ma - uśmiechnął się. - Kotku ja przyjechałem samochodem.
Mówiąc to miał minę zwycięzcy i wiedziałam nawet dlaczego. Kuba panicznie bał się jazdy samochodem na dłuższych trasach, a szczególnie takich, których nie znał. Z tego co mi opowiadał, to nigdy nie przekroczył obszaru województwa. Wolał podróżować pociągiem lub autobusem, w przeciwieństwie do mnie. Bał się wypadków, awarii samochodu w bezludnym miejscu i uciążliwości podróży. Szczerze mówiąc nie znałam wcześniej tak ostrożnego i bojaźliwego faceta, jeśli chodzi o korzystanie z samochodu.
- A gdzie twój samochód? - spytałam. - Bo wjeżdżając na podwórko nie zauważyłam żadnego auta.
- Za domem, od podwórka - usłyszałam i krzyknęłam przerażona.
-Gdzie!? Toż tam jest szambo zakryte tylko płytą z blachy. Przed wyjazdem nie zdążyłam nakryć przykrywą...
- Kuba, a może twój samochód.... Nie to niemożliwe ale że ty wysiadając nie zauważyłeś, przecież był jeszcze dzień.
- Kiedy wjeżdżałem autem było już ciemno. Wcześniej, kiedy podjechałem pod dom i dzwoniłem do drzwi, to nagle, jak spod ziemi wyrósł obok mnie jakiś facet, który powiedział, że pani Grażynka pojechała do szpitala, do mamy i nie wiadomo kiedy wróci. Posiedziałem z godzinę z kotami, pod wierzbą ale zgłodniałem i pojechałem do centrum, coś zjeść. Potem połaziłem po sklepach i wróciłem jak było już ciemno. Wiedziałem, że jak postawię auto na podjeździe to raz, że zobaczysz i nie będzie niespodzianki, a dwa, nie będziesz mogła wjechać.
- Och ty kombinatorze - roześmiałam się. - Jak ci się autko trochę utapla w szambie to będziesz miał nauczkę. A wiesz za co?
- No, nie - spojrzał na mnie zaskoczony.
- Ano za to, że już najwyższy czas kupić komórkę. Gdybyś ją miał, to zadzwoniłbyś do mnie, a ja powiedziałabym ci gdzie jest zapasowy klucz od domu i zamiast krążyć po wsi to siedziałbyś sobie wygodnie w domciu.
- No już dobrze, nie kpij ze mnie - pokiwał głową. - Jutro, z samego rana pojedziemy i kupimy.
- Brawo! - Klasnęłam w ręce. - To mi się podoba. Nareszcie dojrzałeś do komórki.
- Kotku - zaczął niepewnie. - A może zobaczymy, tam za domem. Wyprowadzę auto, co?
- Nie skarbie - ostudziłam jego zapał. - Jest noc, a tam nie ma światła, a ja nie mam latarki. Zresztą, po nocy to niebezpiecznie, tam jest wąsko,stoją drabiny, można narobić ambarasu. Chodź zobaczymy tylko czy jeszcze stoi - żartowałam na całego.
Ochoczo wybiegł za mną przed dom. Po sprawdzeniu, ze auto stoi na wszystkich kołach i równo, wróciliśmy na kawę.
- Nie martw się - uspokajałam go, widząc, że jest przejęty losem swojego "Tico".
- Ta płyta nie jest wprawdzie solidna ale otwór też nie jest duży. Najwyżej jedno koło może się obsunąć. Zależy czy trafiłeś kołem na płytę, czy nie.
To go co nie co uspokoiło, a mnie dało okazję do opowiedzenia mojej przygody na drodze. W miarę jak postępowała moja opowieść, Kuba robił się czerwony na twarzy i zaczynał spać. Widać było, że jest bardzo wzburzony i przejęty.
- Teraz już chyba rozumiesz, czemu byłem niezadowolony, że jedziesz do mnie samochodem - wypalił jednym tchem.
- W pociągu jesteś panią, siedzisz sobie wygodnie i nie musisz się niczym stresować, a na drodze...sama masz przykład.
Zapamiętaj, że już nigdy nie pozwolę jechać ci do mnie autem... - nagle zawiesił głos i spojrzał na mnie zakłopotany, bo chyba zdał sobie sprawę, że się za bardzo rozpędził.
- Kochanie - żachnęłam się, bo nadarzyła się okazja do sprowokowania rozmowy na zaległy temat. - A skąd ta pewność, że ja chcę jeszcze jechać do ciebie, że w ogóle przyjadę, co?
Moje słowa zaskoczyły Jakuba. Otworzył usta jakby chciał coś powiedzieć i zastygł w takiej pozie.
- No co tak patrzysz? - uśmiechnęłam się z wyższością. - Uważam, że należą mi się jakieś sensowne wyjaśnienia i przeprosiny. Sam przyznałeś niedawno, że jesteśmy dorośli więc udowodnij to, chyba, że..
- Kotku - chwycił mnie za rękę. - Po to przecież przyjechałem, tylko nie wiem od czego zacząć. Wiesz, że u mnie kiepsko z mówieniem, o takich sprawach.
- To masz kłopot, bo ja ci nie pomogę. To twoja lekcja do odrobienia.
Kuba wstał i przeprosił na chwilę. Byłam pewna, że poszedł do neseseru po coś mocniejszego do picia, bo zwykle gdy miał coś poważnego do mówienia lubił wzmocnić się drinkiem. Tak było dawniej i tak jest teraz. Na tematy zawodowe, piłki nożnej, szachów i polityki mógł rozprawiać godzinami bez zająknięcia się ale przy sprawach osobistych, uczuciowych, brakowało mu elokwencji i pewności siebie. A teraz miał trudne zadanie przed sobą więc nie zdziwiłabym się gdyby musiał sobie pomóc. Alkohol wiadomo, rozwiązuje język.
- Pewnie przyjechał przygotowany na taką ewentualność - mruknęłam i w tej samej chwili wszedł Jakub z butelką Soplicy i tonikiem.
Udałam wielkie zaskoczenie i niezadowolenie, co jeszcze bardziej go zdeprymowało.
O to właśnie mi chodziło. Musiał dostać za swoje. Widziałam, że się męczy i nie bardzo wie co zrobić z tą butelką, więc wspaniałomyślnie podniosłam się z fotela
i poszłam po lód i cytrynę. Kuba odetchnął z ulgą.
Zrobiłam jeszcze po kawie, a on w tym czasie napełnił drinkówki.
Przy drugim drinku zaczął wreszcie mówić, najpierw cicho i nieśmiało, a później już pełnymi zdaniami i odważnie.
Całkiem sobie dobrze poradził. Przeprosił za swoje zachowanie w domu, po przyjściu od Franciszka. Przyznał, że był zazdrosny o niego i że spanikował z tymi zaręczynami. Kiedy wyszedł rano po papierosy był już przygotowany złożyć przede mną samokrytykę ale spotkał Franka i ten zaprosił go na piwo, a potem jeszcze była wódka i go ścięło. Był bez kolacji poprzedniego dnia i rano bez śniadania więc efekt był piorunujący. Miał ochotę zadzwonić do mnie ale po prostu niespodziewanie zasnął. Kiedy się obudził Franek odradził mu dzwonienie, bo uznał, że gdy poznam, że jest wstawiony to się zdenerwuję. Dla poprawy nastroju wypili jeszcze po dwa drinki i film mu się urwał. Gdy się obudził był już wieczór. Wyszedł od Franka, kupił kwiaty i przyszedł do domu, z nadzieją, że mnie za wszystko przeprosi.
Kiedy przeczytał moją kartkę to najpierw nie mógł uwierzyć, dopóty, dopóki nie zobaczył, że na parkingu nie było mojego auta. Wtedy wpadł we wściekłość na siebie i na Franka. Szukał numeru mojej komórki ale nie znalazł. Dzwonił do mnie do domu kilka razy ale nikt nie odbierał więc postanowił przyjechać. Poszedł spać z zamiarem jechania rannym pociągiem ale zaspał, więc przełożył wyjazd na następny dzień. Wieczorem przyszedł Franek z butelką wódki i znowu nici z porannego wyjazdu, bo się nie obudził o czasie. Nie namyślając się wiele wsiadł w samochód i przyjechał.
- Ty chyba oszalałeś - wyskoczyłam na niego. - Po wieczornym piciu odważyłeś się jechać następnego dnia samochodem taki szmat drogi, mając świadomość, że w każdej chwili możesz mieć kolizję, że może być kontrola drogowa, że masz cukrzycę i wysokie ciśnienie?! Kuba! ja cię nie poznaję. Ty taki zawsze ostrożny, przewidujący, nagle zgłupiałeś?
- Grażynko - zwrócił się z pokorą w głosie. - Zrozum mnie, ja nie chciałem czekać dłużej, musiałem się z tobą zobaczyć. Mnie się wszystko zawaliło w jednej chwili.
Bałem się, że to już koniec. Wybaczysz mi? - dodał cicho.
- A powinnam? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie. - Gdybyś miał dwadzieścia lat to mogłabym zrozumieć brak wyobraźni i rozsądku ale w twoim wieku? Ty mnie przerażasz.
- Kotku - popatrzył na mnie jak zbity psiak. - Zrób co chcesz. Krzycz, ubliżaj mi tylko proszę, daj mi szansę.
Widząc jego minę, błagalne spojrzenie, wszystko to co było wczoraj wydało mi się już mało ważne, nawet trochę komiczne. Jego skrucha i determinacja były powalające. Wiedziałam, że mu wybaczę, bo tak naprawdę to już wybaczyłam ale nie mogłam mu tego okazać. Niech się trochę podręczy, postanowiłam.
- Czy ci wybaczę, jeszcze nie wiem - cedziłam słowa z rozmysłem. - Natomiast wiem, że nie powiedziałeś mi wszystkiego co powinnam od ciebie usłyszeć.
Spojrzał na mnie jakby chciał zapytać, o co mi chodzi. Przez dobrą chwilę patrzyliśmy na siebie i widząc, że on naprawdę nie wie czego od niego oczekuję powiedziałam wprost.
- Po pierwsze to domyślam się, że nie byłeś w szpitalu, bo i kiedy? Proszę więc powiedz mi co dalej. Zlekceważyłeś termin wizyty, a więc i swoje zdrowie.
Po drugie, chciałbym wreszcie dowiedzieć się kim dla ciebie jest Jarek, bo że nie jest kimś obcym to już wiem. Nie chodzi mi o to, że jest twoim wspólnikiem, chociaż i to wydaje mi się podejrzane skoro ty nie masz stałej pracy, więc jaki to wspólnik?
No i na koniec dlaczego nie masz pracy i co będzie z twoją przyszłą emeryturą?
Moje pytania zaskoczyły go. Siedział wciśnięty w fotel i patrzył tępym wzrokiem, gdzieś ponad moją głową. Mijały głuche minuty, a on milczał. Nie wiedziałam, czy nie chce mówić, czy zbiera myśli od czego i jak zacząć. Czekałam cierpliwie, bo rozumiałam doskonale, że to dla niego trudne. Nie wiem jak ja zachowałabym się, przyciśnięta tak bezpardonowo do muru, chociaż nie należę do osób nieśmiałych i mało elokwentnych.
- Grazia - wydobył wreszcie głos. - Chcesz dzisiaj koniecznie wiedzieć? Może odłóżmy tę rozmowę na jutro? - zawiesił na mnie błagalny wzrok.
- Ze szpitalem to zawaliłem na całej linii, zdaję sobie sprawę i nie mam nic na swoją obronę ale ten następny temat.... może...
- Nie kochanie - przerwałam dość ostro. - Mamy dzisiaj czas, nawet do samego rana więc nie ma przeszkód do rozmowy, chyba że nie chcesz.
Teraz ja patrzyłam na niego badawczo i wyczekująco.
- Skoro zacząłeś wyznawać swoje winy i czekasz na moją decyzję, to albo, albo. Nie będziemy rozmawiać na raty. Jesteśmy dorośli, pamiętasz? - przypomniałam ponownie jego słowa.
- Pamiętam, pamiętam - mruczał, miętosząc ucho. - No dobrze, tylko nie wiem od czego zacząć.
- Od czego tylko chcesz, byle wszystko i prawdę.
- Chyba nie wątpisz w moją szczerość - obruszył się na moje słowa.- Czy ja cię kiedykolwiek okłamałem?
- No...nie. Na pewno nie - przyznałam. - Tego nie mogę ci zarzucić ale mam żal, że nie powiedziałeś mi o swojej sytuacji od razu, tak jak ja to zrobiłam.
- A o czym miałem mówić? - rozłożył ręce. - Myślisz, że dla mnie to taki zaszczyt, być bezrobotnym. Czym tu się chwalić? Pracę mam, tyle że nie na etacie. ZUS opłacam, a właściwie to KRUS, więc emerytura jakaś będzie.
- KRUS? - zdziwiłam się. - Przecież to dla rolników, a co ty masz z rolnictwem wspólnego?
- Kotku, kiedy w 1995 roku rozwiązano nasze biuro projektowe, przez pół roku nie mogłem znaleźć pracy. Nigdzie nie chciano czterdziestopięcioletniego faceta do pracy, kiedy dużo młodsi jej już nie mieli. Zależało mi przede wszystkim na ubezpieczeniu, więc postanowiłem dokupić trochę ziemi do tej co została na wsi po rodzicach i w ten sposób stałem się rolnikiem na papierze.Ziemię dałem w dzierżawę bratu i było wszystko w porządku. W tym czasie jeden z moich dawnych kolegów projektantów założył prywatne biuro i podrzucał mi zlecenia na umowę o dzieło. Potem tak się wciągnąłem w tę robotę, że nie miałem czasu szukać pracy, a nawet już nie chciałem. Pieniądze były lepsze, niż na etacie, a czas nienormowany,więc wszystko było po mojej myśli. Mogłem robić to co umiem i co lubię, nie wychodząc prawie z domu i wysypiać się do woli, bo od dziecka miałem deficyt w spaniu. I tak jest do dzisiaj. Mam odłożoną sporą sumkę na wypadek gdyby zabrakło zleceń, bo do emerytury jeszcze przecież dziesięć lat, więc muszę pilnować tej roboty, brać co dają i oszczędzać. Mam też trochę akcji, lokatę w Pionierze. I to wszystko w sprawie pracy - zakończył.
Przez cały czas gdy to opowiadał starałam się wczuć w jego sytuację. Teraz zrozumiałam, że ciężko mu było przyznać się do takiej porażki. Był mężczyzną i chciał mi imponować, a ponieważ zarabiał pieniądze, więc nie wtajemniczał mnie w szczegóły.
- Kuba - zwróciłam się do niego już łagodnie i niemal z czułością. - To ty wcale nie jesteś bezrobotny. Ty masz pracę, tylko na innych zasadach niż przedtem. Czemu od razu tak mi nie powiedziałeś? Martwiłam się. Nie chodziło mi o pieniądze, bo wiedziałam, że coś robisz i zarabiasz ale o to cholerne ubezpieczenie i emeryturę.
- Ale ja durna jestem! - klepnęłam się w czoło. - Przecież miałam twoją legitymacje ubezpieczeniową w szpitalu tutaj i tam w Lublinie i że nie skojarzyłam tego?
Gdybyś nie był ubezpieczony, to nie miałbyś legitymacji, to proste jak drut - roześmiałam się sama z siebie.
- No tak, legitymacje widziałam ale potem powiedziałeś mi, że jesteś bezrobotny i to mnie zmyliło - konkludowałam. - Oj Kuba, Kuba, co ja mam z tobą. Same zagadki.
- No dobrze - odsapnęłam po napięciu. - A teraz, Jarek. Kto on zacz?
- A niech to mam już z głowy - poderwał się z fotela i zaczął nerwowo chodzić po pokoju. Za chwilę przystanął przy mnie, nalał drinki i podając mi szklankę wyrzucił jednym tchem.
- Jarek by moim synem ale już nie jest.
Teraz ja poderwałam się na równe nogi i patrząc jak na wariata zapytałam.
- Ty się dobrze czujesz Jakubie? Jak to możliwe, że był synem i nie jest i dalej razem pracujecie? Kpisz ze mnie?
- Nie kotku, nie kpię - odparł. - To szczera prawda. O nic się już nie musisz martwić. Nie jest już moim synem.
- Kuba! Litości!? - zawołałam, bo naprawdę myślałam, że on sfiksował. - Gadaj szybko, co to za herezje opowiadasz.
Kuba podszedł i ujął moją twarz w dłonie.
- Kochanie ja mam już dość na dzisiaj. Powiedziałem ci prawie wszystko. Nie nalegaj. Prześpimy się i jutro opowiem ci resztę, bo to bardzo skomplikowana sprawa. Nie mam już siły. Rozumiesz?
Pokiwałam tylko głową, na znak, że rozumiem ale nic już teraz nie rozumiałam.
- Niech tak będzie - powiedziałam zrezygnowana, biorąc się do rozkładania rogówki. - Już świta. Idziemy w takim razie spać.
- Dlaczego tu a nie w sypialni? - zdziwił się.
- Tu kochanie będziesz spał ty, a ja w sypialni - odrzekłam już spokojnie i zaczęłam zbierać ze stołu. - Jesteś przecież zmęczony, wyczerpany rozmową więc lepiej się wyśpij. Ja też mam dość wrażeń na dzisiaj.
Wyszłam zostawiając go z nieciekawą miną. Po chwili wychodząc z łazienki, zaglądnęłam do pokoju, żeby powiedzieć mu, że może się iść kąpać.
Jakub siedział w fotelu paląc papierosa. Spojrzał na mnie i tylko pokiwał głową.
- Dobranoc kochanie - powiedziałam zamykając drzwi. Nie wiem czy usłyszał i czy mi odpowiedział.

ciąg dalszy.....



46 komentarzy:

  1. No to część zagadki się wyjaśniła. Teraz została jeszcze sprawa tego syna,nie-syna. Jestem ciekawa, oj i to bardzo, ale będę cierpliwie czekać.
    Poza tym myślę, że Grażynka też powinna wyjaśnić prosto w oczy Kubie dlaczego powiedziała NIE. To ważne, aby usłyszał to od niej, a nie tylko aby się domyślał.

    Pozdrawiam serdecznie...
    www.zwiewny-aniol.bloog.pl
    Nena23lawa

    OdpowiedzUsuń
  2. Oczywiście, Kuba usłyszy powód odmowy. Póki co to on ma ważniejsze sprawy do powiedzenia.
    A historia tego syna nie syna jest prawie filmowa.
    Pozdrawiam Neno

    OdpowiedzUsuń
  3. Sprawdzam wejście bez bloga.

    OdpowiedzUsuń
  4. No to prawie zgadłam! Ha!

    OdpowiedzUsuń
  5. Powyżej to ja napisałam, Aniollewy, kurczę, troche tutaj sie pogubiłam w rejestracji...

    OdpowiedzUsuń
  6. Azalio - a ja zakochalam sie! W twoim domu! Jest cudowny, po prostu moje marzenie,oj alez jestes szczesliwa kobieta:))Z Kuba czy bez, ten dom to prawdziwe cieple gniazdo,bo wiem, ze to twoja obecnosc o tyn stanowi.

    OdpowiedzUsuń
  7. Wracam na pierwsza strone i bede sie delektowac widokiem domu z bajki...
    Cos cudownego:))
    Ja bym w srodek oczywiscie napchala starych pieknych mebli i moich antykow bez ktorych zyc nie moge,wiec sobie teraz pomarze, jakby to wygladalo..;)) bajka

    OdpowiedzUsuń
  8. Od Tami 45

    Gino, cieszę się.
    Czuję, że będziemy sie tutaj często spotykać. Na tamtym blogu też, mam nadzieję.
    W domku się zakochałam.
    I te deseczki sa takie przyjazne. Uwielbiam surowe drewno.
    Pozdrawiam.
    Ps. Nic nie napisałaś na temat 23 odcinka.

    OdpowiedzUsuń
  9. Jezu, ja nie umiem tu nic zrobić !! Nie przyjmuje mi po raz setny komentarza !! Brzoza.

    OdpowiedzUsuń
  10. Oczywiście wiedziałam , że przerwiesz i nie napiszesz od razu. Och Ty ! ;)
    gebox

    OdpowiedzUsuń
  11. jak w kalejdoskopie wszystko sie zmienia ..w gore i w dol taka sinusoida ale tak bywa bo przeciez jak sie jest juz po przejsciach to kazdy jest ostrozny im dalej w las tym wiecej drzew....ale warto sprobowc by pozniej nie zalowac ze moglo byc dobrze czas pokaze..kotku moje samopoczucie tez jest zmienne /cancer u mojego pana narazie daje troche odpoczac/ buziaki Barbara W

    OdpowiedzUsuń
  12. Witaj Azalio! Mam na pieńku z Google.mail i nie mogę ponownie założyć konta, więc będę jako anonimowy. Jak przystało na Księcia mam umysł analityczny. Kuba wprowadził Cię w błąd, lub Ty piszesz nieprawdziwą historię. Wytłumacz mi proszę fakt, że Ty opuszczając mieszkanie Kuby (prawdopodobnie w piątek) przyjechałaś do domu o północy. W sobotę odebrałaś mamę ze szpitala i znalazłaś laboratorium analityczne(w sobotę?) i musiało upłynąć 12 godz. Mamę do kliniki okulistycznej zawiozłaś w niedzielę. W tym samym dniu wróciłaś po zmierzchu i zastałaś oczekującego Cię Kubę.
    A co się dzieje w tym czasie z Kubą? w piątek śpi zalany, TY go znajdujesz u Franciszka i wyjeżdżasz. Kuba twierdzi, że obudził się wieczorem i następnego dnia zaspał i zamiast pociągiem pojechał prosto do Ciebie samochodem. Miał do przebycia ok. 400 km 8-10 godz jazdy. musiałby dojechać do Ciebie w sobotę wczesnym wieczorem. A piszesz, że spotkaliście się po dwóch dniach o opuszczenia jego domu. Pytam więc gdzie zaginęła jedna doba z jego historii? Możesz to jakoś wyjaśnić? Dlaczego upieram się że opuściłaś go w piątek? W 15 odcinku piszesz p niedzieli i że nast. dnia Kuba spuchł i byliście w klinice stomatologicznej. Tam kazano mu się zgłosić po pięciu dniach. Wychodzi sobota. Nawet gdyby to miał być piątek Spędzony przez Kubę w tej klinice co bardziej prawdopodobne (laboratorium), to piszesz że Kuba tam nie trafił. Gdzie więc wyparowała jego jedna doba po Waszym rozstaniu?
    I jeszcze jedno. Jaki to smak i przyjemność pocałunku z osobą która na "fermentujące" chore zęby wydzielające cuchnące gazy?
    Pozdrawiam upalnie - Książę

    OdpowiedzUsuń
  13. Madziu, musi być coś na później.
    Ty byś chciała wszystko od razu.

    OdpowiedzUsuń
  14. Miły Książe, a odkąd to Książeta mają analityczne, czy też ścisłe umysły. Rycerze mieli, bo w zbroi...ale Książeta? Tylko luz, szarm, kobiety, wino i śpiew.
    Mój drogi, ja nie piszę receptury, ani też raportu policyjnego, w którym wszystko się musi zgadzać minuta po minucie.
    W tego typu pisaniu, nie dni ani doby są ważne. Bo to sa tylko duperelki. Ważne są zdarzenia, emocje, zachowania, splot wydarzeń, a przede wszystkim główny motyw opowieści, główne postaci i ich koleje losu.
    Wracając do Twoich wątpliwości, to zważ, że ja nie napisałam kiedy wyjechałam od Kuby. Badanie w prywatnym laboratorium analitycznym można wykonać o każdej porze. Na zasadzie płacę i mam. W klinice byłam wcześniej i miejsce miałam zaklepane, po wcześniejszej prywatnej wizycie u pani profesor. Przepracowałam w służbie zdrowia ponad 25 lat więc mam rozeznanie i wiem jak takie sprawy się załatwia.
    Odnośnie pytania moim zdaniem niezbyt na miejscu, a także nietaktownego; " jaki to smak pocałunku...".Nie wiem. Nie pisałam o całowaniu się z Kubą w czasie jego choroby dziąseł.
    Poza tym kontakty damsko męskie nie zawsze muszą polegać na całowaniu się. Są różne sytuacje więc należy je uwzględnić.
    Ostatnia uwaga. Jeśli dokładnie przeczytałeś to zapewne przyznasz, że ja nie skomentowałam relacji Kuby z okresu po moim wyjeździe.
    Oburzyłam się jedynie na jego jazdę po uprzednim piciu alkoholu.
    Ps. Jesteś tak samo drobnostkowy jak Kuba. Ważniejsze są detale niż całość.
    Pozdrawiam
    Tami 45

    OdpowiedzUsuń
  15. zakrecona0522 lipca 2010 20:27

    Grażynko ! Ten nowy blog, już pisałam ,jest fantastyczny ale nic nie kumam , może tym razem się uda. Czekam jak zwykle na ce de en. bo znów nieżle zakręciłaś z tym Jarkiem. Jego , nie jego syn ? Może uznał jakieś dziecko za swoje, a potem po latach okazało się że jednak nie jego? No strasznie to wszystko intrygujące, Będę czekać , a tym czasem jeżdżę na rowerku,a
    jutro na budowę do Żabki . Całuski Iwona z bagien.

    OdpowiedzUsuń
  16. Azalio Droga! Jakiś taki nietypowy Książę jestem, kobiety owszem, śpiew to tylko po szampanie, ale jedną dobę z życia Kuba zgubił. Może jednak był na stomatologi, a może chlał dłużej o jedną dobę i o bożym świecie nie wiedział. Tak czy siak sama przyznaj, że to niekonsekwencja . Czyżby logika kobieca? Ja jednak uważam, źe Kuba Ci "kit sprzedał" a Ty wzięłaś go za dobrą monetę.
    Nadal pozdrawiam - Książę

    OdpowiedzUsuń
  17. Azalio,jeszcze mysle nad tym odcinkiem..coz, w sumie wcale sie nie zdziwilam, ze Kuba popedzil za toba, bo tak reaguje mezczyzna prawdziwie zakochany:) Nieskromnie powiem, ze za mna tez tak latali (jezdzili), nawet i po 2000 km ciurkiem,wiec doskonale wiem jakie emocje temu towarzysza..Obu stronom mam na mysli.
    Troche mi sie tu dziwnie jeszcze pisze, ale przyzwyczaje sie.
    Podziwiam cie za te zdolnosci blogowe- ja jestem zupelnie zielona jesli chodzi o tworzenie,, strone graficzna, wklejanie tego i te cala
    obrobke techniczna...Dlatego jeszcze nie wzielam sie za pisanie wlasnego bloga, bo nie umiem go stworzyc,cos okropnego.
    napisze niebawem, teraz leci futbol i koniec - nie moge sie skupic a moj mezczyzna obok, wiec nijak nastroju nie ma...
    Gina - nie moglam sie zalogowac

    OdpowiedzUsuń
  18. Drogi Książe. Może i logika kobieca. Cóż Wy panowie wiecie o kobiecej logice? Tym bardziej jeśli jesteście tzw. ścisłowcami. Przecież wiesz zapewne, że w takiej samej sytuacji inne półkule mózgowe działają u kobiety i mężczyzny.
    Co do tego "kitu", to cierpliwości Kśiąże.
    To jeszcze nie koniec historii.
    A jednak pozdrawiam.
    Już mi przeszło. ha..haa...

    OdpowiedzUsuń
  19. BASIU W.
    Ja uważam, że jak życie trochę huśta to jest ciekawiej.Lepiej się smakuje każdą chwilę. Nie mówię tu o nieszczęściach i dramatach.
    Pozdrawiam Cię i cieszę się, że jest trochę lepiej.

    OdpowiedzUsuń
  20. ZAKRRĘCONA

    Iwonko kochana, odkąd się skumałam z Tobą to mi się wciąż coś zakręca. haa..haa
    Nie zaharuj się na tej budowie, bo mi będzie smutno
    pozdrowienia dla wszystkich Bobów budowniczych.

    OdpowiedzUsuń
  21. GINO !
    Jaki tam ze mnie fachowiec. Ja zaczynałam od zera i nikt mnie uczył tylko sama metodą prób i błędów.
    Nawet nie chciało mi się czytać w "pomocach". Za każdym razem coś wymyślam i wychodzi.
    Jeśli masz ochotę na pisanie to jeśli napiszesz do mnie, to Ci przekażę to co już wiem i zaczniesz.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  22. No to ja po prostu zaczekam cierpliwie na cd.
    cisza58a

    OdpowiedzUsuń
  23. Witam Cię Ciszo w mojej nowej dziupli.
    No to czekaj.

    OdpowiedzUsuń
  24. Moze sie odwaze, kto wie? Kuba i wasz romans rozwija sie tak pieknie, ze az boje sie,w ktorym momencie to sie skonczy....chcialabym,aby trwal,abyscie byli szczesliwi,razem,
    w twoim cudnym domu i ze wszystkimi
    problemami, ale razem. Przeciez milosc to taki wspanialy dar od zycia - od losu.Czy dacie jej szanse?
    Gina

    OdpowiedzUsuń
  25. Hi hi, u mnie jeszcze nie ma polnocy,ale polski serwer wystukal juz 3 lipca.Godzina do przodu czyli sobota - jakie to wszystko jest wzgledne, czas, nasze wrazenia, emocje, przemyslenia - to,co nam wydaje sie pewne,dla innych jest wielka niewiadoma, i na odwrot....
    To,co dla nas najwazniejsze, dla innych zupelnie nieistotne - a jednak zycie jest piekne,wlasnie dlatego, ze jest takie roznorodne i inne dla kazdego z nas.
    Gina

    OdpowiedzUsuń
  26. zaciekawiła mnie sprawa jego syna...Powiem Ci Azalio,że Kuba nie ma łatwego życia...ma troche schodów.Pozdrawiam miło

    OdpowiedzUsuń
  27. Witaj Grażynko. Przeczytałam następny odcinej Twojego arcyciekawego opowiadania. Caskam na dalszy ciąg. Pasjonujęce to wszystko ,potrafisz nas trzymać w dobrym napięciu. Buziole posyłam

    OdpowiedzUsuń
  28. GINO
    Odważ się. Będzie fajnie i ciekawie. Zobaczysz.
    Kto by nie chciał, żeby wszystko co dobrze się zaczyna, nigdy się nie kończyło? Nawet jeśli czasem jest trochę pod górkę.
    Hii..hii, to o całą godzinę jesteś młodsza od nas( mimo wieku)

    KRAKOWIANKO
    Przyznam, że Kuba miał skomplikowane życie i bardzo smutne. Przy mnie odżył.Tylko...ale o tym na razie sza.

    ULECZKO

    Ty jak zwykle mnie komplemntujesz, ale to miłe.Potrzeba ludziom głaskania. To mobilizuje.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  29. Wpisuję się jako anonim :)
    W sumie to z Kubą nie jest tak źle. Radzi sobie jak może.A z tym synem nie synem, też tak się zdarza.Coś mi w głowie świta ale zaczekam na wyjaśnienie zagadki a później napiszę, czy o tym własnie myślałam.Wiesz azalio ja jestem stary wyga komputerowy, wiele potrafię a z blogiem nie moge sobie poradzić. Proszę o lekcje upiększania bo nawet nie potrafię linków wstawić i pochwalić się gdzie zaglądam. pozdrawiam Binka.

    OdpowiedzUsuń
  30. Binko, wiele osób ma juz pomysły na tego syna. Zobaczymy kto zgadnie.
    Pewnie, że Ci pomogę. Ja się sama męczyłam i metodą prób i błędów doszłam do wprawy. ja nawet nie miałam wcześniej pojęcia o internecie.
    Pomogę.

    OdpowiedzUsuń
  31. I mamy następną zagadkę. Syn nie syn. Takie zagadki są domeną bajek. Ciekawa jestem jakie będzie wyjaśnienie. Ja jestem niecierpliwa i pewnie bym w takiej sytuacji "wyciągnęła" z niego odpowiedź. Czekać całą noc na wyjaśnienie?!!!!! To tortura.

    OdpowiedzUsuń
  32. PATRYCJO, pewnie, że mnie zżerała ciekawość ale w końcu uznałam, że przecież to jego przeszłość, ma prawo milczeć. Nie każdy lubi obnażać się nawet przed bliską osoba.
    Poza tym znałam Kubę i wiedziałam, że im bardziej będę naciskać tym bardziej on się będzie chował w głąb siebie. To taki dziwny typ charakterologiczny.
    Azalia

    OdpowiedzUsuń
  33. To dobrze sie domyslałas ,ze to może byc jego syn a teraz znowu czekanie na ciąg dalszy ty nam świetnie dawkujesz emocje....milego dnia
    czardasz

    OdpowiedzUsuń
  34. ALINKO, tak mi od początku chodziło po głowie, bo cóż by mogło być innego?
    Dozuję, bo tak jest ciekawiej, a zresztą samo się tak pisze i nie chce dalej. Zmęczenie materiału następuje i cóż ja mogę na to? .
    Pozdrawiam

    TAMI45

    OdpowiedzUsuń
  35. zakrecona0526 lipca 2010 22:25

    Witaj Grażynko. Wpadłam tak na chwilę ale nie ma was ?
    Zostawiam uściski Iwa.

    OdpowiedzUsuń
  36. Jeszcze śpimy. Nie pamiętasz?
    Pobudka może jutro wieczorem.Haa..haaa.hhaaa

    OdpowiedzUsuń
  37. Jeszcze śpimy.Hii..hiii
    Azalia/tami45

    OdpowiedzUsuń
  38. hmmm ... no już się nie mogę znowu doczekać ;) pozdrawiam, leukone

    OdpowiedzUsuń
  39. Leukone, czy Ty masz blog?
    Jeśli tak to proszę o link, chyba ,że to tajemnica.
    Cierpliwości, postaram się napisać dalej...

    OdpowiedzUsuń
  40. Będę do poniedziałku na "urlopie".
    Muszę pomóc siostrze mojej mamy, na działce, bo sama jest schorowana i nie daje rady. Wypadło na mnie więc w drogę czas się wybrać. Tam gdzie mieszka ciocia nie ma zasięgu do internetu mobilnego, bo niedawno próbowałam i nic z tego nie wyszło, więc z konieczności będę "odcięta od świata".
    Będzie smutno i tęskno ale nie mam wyjścia.
    "Do zobaczenia" po niedzieli.
    Życzę wszystkim pogody i samych dobrych chwil.

    OdpowiedzUsuń
  41. zakrecona0528 lipca 2010 09:49

    No to fajnie że masz urlop Grażynko.
    Ale mogłaś coś rzucić na pożarcie wygłodniałej i spragnionej wiecznej miłości wytrwałej czytelniczce .

    OdpowiedzUsuń
  42. azalio, nie mam bloga, ale coś mnie kusi, żeby założyć ... jak to zrobię to na pewno zostawię linka :) tylko nie wiem, czy jestem na tyle systematyczna i poukładana, żeby ten blog "jakoś wyglądał", nie mówiąc o przyciąganiu tylu czytelników, co TY :) pozdrawiam, leukone

    OdpowiedzUsuń
  43. LEUKONE
    Odwagi. Zacznij a potem samo pójdzie.
    Czytelnicy się znajdą. Ja też na początku miałam pustki, a teraz....
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  44. Dzisiaj 24 lipca, a ja dopiero jestem u Ciebie w 2.07. Oczy mam czerwone od wypatrywania Waszych wrażeń, uczuć i przeżyć, aż musiałam znaleść krople, bo literki mi się mazały. Jednak po uszy siedzę w Waszej historii i nie odejdę, puki nie skończę!Całuję Joter-Joanna

    OdpowiedzUsuń
  45. Joasiu kochana, szkoda mi twoich ślepków ale dziękuję za wytrwałość.Mając takich ja Ty czytelników chce sie pisać.
    Buziaki

    OdpowiedzUsuń